Przebrany w piżamkę z motywem Króla Lwa, włączył lampkę, którą dostał niedawno od taty. Tak bardzo ją lubił, że nikomu nie pozwalał jej dotykać, a tym bardziej włączać bez jego pozwolenia. Z dumą patrzył, jak plastikowe rybki poruszają się w środku lampki, jakby żywe w miniaturowym akwarium. Uśmiechnięty zgasił światło i skrył się w świeżej pościeli. Dziś była sobota, więc razem z mamą robili wielkie pranie. To znaczy mama wsypywała proszek, ustawiała temperaturę wody i ilość obrotów, bo on jeszcze nie potrafił uruchamiać pralki. Potrafił za to zdjąć poszewki z poduszek oraz kołdry, a później pomagał mamie rozwieszać je na podwórku, gdzie tata kiedyś umocował - specjalnie do tego przeznaczone - linki między dwoma słupkami. Co prawda, Tom był jeszcze za mały, by móc sięgnąć linki, więc jedynie podawał mamie kolorowe klamerki. Wiedział, że kiedyś będzie tak mądry, by uruchomić pralkę i tak wysoki, by samemu rozwieszać pranie. A wtedy mama będzie miała więcej czasu, a jeśli będzie miała więcej czasu, to będzie mogła upiec jego ulubione ciasto czekoladowe z jabłkami i orzechami włoskimi. Przecież zawsze tak odpowiadała – „Kochanie, upiekę jak tylko będę miała trochę więcej czasu”.
Rozmyślając tak o minionym dniu i planach na kolejne, przeniósł się w zupełnie inny wymiar. Tam, gdzie powinien być, gdzie było jego dzieciństwo „sielskie, anielskie”, gdzie mama i tata kochali się jak w dniu, gdy dowiedzieli się, że zostaną rodzicami.
- Tom? – usłyszał głos jakby oderwany od otaczającej go rzeczywistości. Odwróciwszy się na drugi bok, dostrzegł w drzwiach swego pokoju drobną postać z lekko potarganymi włosami. Jego brat stał niemal bez ruchu, z opuszczonymi ramionami i pochyloną głową. Wyglądał jakby dosłownie przed momentem zrobił coś bardzo złego, a teraz przyznawał się do winy, gotów ponieść konsekwencje. - Rodzice znowu się kłócą – odparł po chwili, gdyż Tom nie uraczył go żadnym słowem, a poprzez zalegającą między nimi ciszę, niczym ostrza, ciskały przeróżne wyzwiska padające z ust ich własnych rodziców. Dla sześciolatków była to sytuacja co najmniej dziwna, bo do nich mama zwracała się zawsze tak czule, przelewając ogrom miłości w wypowiadanych przez nią słowach. Również tata rzadko podnosił na nich głos. A teraz tak strasznie na siebie krzyczeli…
Tom i Bill, dwa ukochane cukiereczki rodziców, wpatrywały się teraz w siebie, by odczytać ze swych oczu uczucia, o których nie potrafili jeszcze mówić. Do tej pory znali tylko miłość, radość, beztroskę, a to, co teraz na nich spadało, mogli - w swym dziecięcym języku - zdefiniować jedynie jako „ogromiec smutku”. Nic innego nie przychodziło im do głowy.
- To nic – rzucił po chwili Tom, machając ręką; starał się nawet uśmiechnąć, gdyż w oczach Billa dostrzegł nie tylko niewyobrażalny smutek, ale także strach. – Jutro się pogodzą i znów będzie jak dawniej. Chodź. – Zaprosił go ręką do swojego łóżka, tym samym przesuwając drobne ciałko w lewą stronę, by zrobić wystarczająco dużo miejsca dla bliźniaka. Bill jeszcze przez chwilę wpatrywał się w oczy Toma i nie dostrzegł w nich krzty przekonania, gdy mówił, że będzie dobrze. On sam wiedział, że nie będzie. Już nie. Rodzice kłócili się każdego dnia, każdego wieczoru, kiedy tata wychodził i kiedy wracał z pracy. Kłócili się non stop. Chłopcy nie wiedzieli dokładnie z jakiego powodu. Początkowo obawiali się, że to przez nich, bo znów nabroili, bo perfumy mamy roztrzaskały się na podłodze, gdy przepychali się w łazience, bo zegarek taty został utopiony w wiaderku z mopem, bo pies nie został wypuszczony na spacer, przez co na dywanie widniała ogromna plama. Od tego momentu starali się, naprawdę się starali być najgrzeczniejszymi chłopcami na świecie. Tom pomagał mamie przy praniu, czy gotowaniu, a Bill w tym czasie razem z tatą myli samochód, zaśmiewając się w głos, gdy jeden drugiego ochlapywał pianą. Robili, co mogli, by rodzice byli z nich dumni. I na pewno byli, ale później znów krzyczeli na siebie, mama płakała a tata trzaskał drzwiami i nie sypiali już razem od bardzo dawna.
- Oni się pewnie rozwiodą. Noel mówił, że jego rodzice też się tak kłócili, a później tata zabrał go tu, do Loitsche, a jego mama została w Hamburgu. Wyobrażasz sobie? Być tak daleko od mamy – powiedział szeptem Bill, układając się pod granatową kołdrą. Przysunął się bliżej brata, by ogrzać nieco wychłodzone ciałko. Skulił się, złożył rączki jak do modlitwy, po czym ułożył na nich policzek. – To straszne… – dodał, starając się nie rozpłakać. Wiedział, że nie mógł tego robić, bo był już dużym chłopcem. Tak przynajmniej mówił Tom. On był zawsze taki spokojny i prawie w ogóle nie płakał. Nawet wtedy, kiedy zjadł za dużo śliwek i bolał go brzuch. Wówczas Bill, od samego patrzenia na cierpienie brata, dostawał skurczu jelit, a łzy usilnie próbowały się wydostać z jego - słodkich jak czekolada - oczu. Czuł się przez to taki mały i słaby, dlatego w chwilach, gdy się bał, przychodził do Toma, tylko po to, by napawać zachwytem jego odwagę i siłę.
A teraz Tom nie mówił nic. Leżał na plecach i patrzył w sufit. Bill nie musiał się odwracać, by to wiedzieć. Wystarczyło, że czuł jego obecność. – Tom, a jeśli nas rozdzielą? No wiesz, Ty pójdziesz z mamą, a ja…
- Nie pleć głupot – przerwał mu, stanowczym – acz wciąż dziecinnym – głosem. – Nikt nigdy nas nie rozdzieli. Rozumiesz? Nigdy. Choćby nie wiem co. Bo jesteśmy bliźniakami. – Tom trącił brata łokciem, zmuszając tym samym, by ten spojrzał na jego szczery uśmiech, okalający niemal całą okrągłą buzię – Tylko razem możemy wszystko.
Przebudził się raptownie, gdy tylko dotarł do niego huk, zamykanych solidnym kopnięciem, drzwi.
Wrócił.
Wypuścił nagromadzone w płucach powietrze przesiąknięte niepewnością, rozluźnił mięśnie. Przetarłszy niedbale twarz, spojrzał jeszcze na telefon, który teraz wskazywał godzinę 3:47. Poprawił poduszkę i szczelniej okrył się kołdrą. Od tej pory spokojny, zanurzył się ponownie w krainie snów…
Zapowiada się ciekawie! Będe npewno czytać, życzę dużo weny :) i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawi czy rozdzielisz bliźniaków, czy nie. To dość nietypowy temat, a ja lubię takie nieszablonowe historie. Przyznam się, że też rozdzieliłam w swojej historii i dlatego tym bardziej ciekawi mnie Twój pomysł :D Mam nadzieję, że Twoje noworoczne postanowienie/wyzwanie będzie dla Ciebie samej czymś niezwykle przyjemnym. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny! :)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem Twój tok rozumowania. Sama nie wczuwam się w czytanie tak jak kiedyś, ponieważ ciężko przewidzieć, co będzie z opowiadaniem za tydzień, czy miesiąc. :) W takim razie życzę Tobie, żeby Twój zapał nie był słomiany i żeby każdy mógł wczuć się w tą historię najmocniej jak to będzie tylko możliwe. :D
OdpowiedzUsuńOo, coś czuję, że zapowiada się całkiem ciekawa i inna od wszystkich historia. Na pewno będę tutaj wracała :)
OdpowiedzUsuńJeeeej <3. Pokochałam tych szkrabów, ich tok myślenia, tą więź, która jest wyczuwalna już teraz- gdy oboje mają dopiero po 6 lat. Bardzo mnie zaciekawiłaś tym prologiem, interesuje mnie, czy może rozdzielisz bliźniaków, czy zostaną razem. Jak sobie poradzą z rozwodem rodziców. Jak zaakceptują nowego partnera Mamy? A może rozwodu w ogóle nie będzie, a chłopcy będą napiętnowani ciągłymi kłótniami rodziców przez wiele lat?
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnych części!
Czy tego chcesz, czy nie, zapisuję się jako Twoja stała czytelniczka. Piszesz lekko, przyjemnie, bierzesz się za ciężki temat. A jednak na razie, po prologu uważam, że zdałaś to na piątkę z plusem.
Pozdrawiam,
KBill
[world-of-kbill.blog.pl]
Ciężki temat - dokładnie tak można to opisać ;) A co do pytań, ja też mam ich mnóstwo i jeszcze nie znam odpowiedzi na wszystkie. Dziękuję za opinię :)
UsuńTo było rozczulające, gdy mogłam wyobrazić sobie małego Toma pomagającego mamie przy robieniu prania. I dodatkowo, gdy on sam tak słodko myślał o tym, że kiedyś będzie na tyle duży by sobie poradzić z tym sam. W ogóle wszystko było urocze, dopóki nie okazało się, że miedzy rodzicami Bliźniaków dzieją się złe rzeczy. Ja mimo wszystko sadzę, że ich nie rozdzieliłaś. Trochę tak to w sumie wyglądało... ale z drugiej strony mam wrażenie, że ta osoba, która wróciła w środku nocy to jeden z Kaulitzów, już oczywiście jakiś czas później. Hm, ale niczego nie mogę być pewna. Bardzo tajemniczy prolog, więc czekam niecierpliwie na pierwsza część :) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńBo Tom w ogóle jest taki uroczy, że tylko o nim pisać <3 Co do reszty, ja sama nie mogę być niczego pewna, więc nie dziwię się czytelnikom ;)
UsuńWspomnienie z dzieciństwa prologiem? Bardzo ciekawy pomysł i oryginalny zarazem ;). Nic więcej zbytnio nie potrafię napisać, bo po prologu za bardzo nie można wywnioskować ''głównej fabuły'' opowiadania.
OdpowiedzUsuńChyba, że się mylę i to nie było wspomnieniem tylko początkiem historii. No cóż... Nie jestem pewna, ale będę tu zaglądać z ciekawością.
Pozdrawiam i życzę weny ;)
Zapraszam do siebie www.waited-for-rain.blogspot.com
W pierwszej chwili odniosłam wrażenie, że to będzie twincest, ale potem doczytałam, że ich nie preferujesz. W sumie to coraz bardziej mnie irytują (chyba, że jest to coś na kształt Devotion - wtedy okej). No, ale wracając do sedna, bo się zagalopowałam.
OdpowiedzUsuńPięknie napisany prolog. Przemyślany i dopracowany. Aż cieplutko mi się zrobiło, kiedy wyobraziłam sobie bliźniaków jako takich małych, przesłodkich maluchów, którzy pomagają mamie. I ten Bill przebrany za choinkę rozczulił mnie kompletnie. Tak jak moi przedmówcy, jestem strasznie ciekawa, czy rozdzielisz braci, czy może nie. To szalenie intrygujące. Życzę weny do tworzenia kolejnych odcinków! :*
Musze przyznać, że zaciekawił mnie Twój prolog. Jest intrygujący, tajemniczy, dzięki czemu jeszcze bardziej chce się "czegoś więcej". Tak naprawdę nie można wiedzieć czego się spodziewać i chyba to najbardziej przyciąga!
OdpowiedzUsuńPoza tym cieszę się bardzo, że wreszcie trafiłam na opowiadanie, które będę mogła czytać od samego początku. Lubię historie, które mogę przeżywać od pierwszego rozdziału i powoli wnikać w losy bohaterów.
Obowiązkowo wpisuję się do grona czytelniczek i życzę dużo weny w Nowym Roku :)