5 lutego 2016

11. Just promise me, you'll always be a friend, cause you are the only one.

tytuł Ed Sheeran - One


Czy to dobrze, że nadchodzących wydarzeń nie da się przewidzieć? Czy to dobrze, że nie można ich zatrzymać?
Los człowieka – to jak ogromna kula, która stacza się z wyraźną prędkością – niszczy wszystko po drodze, byleby tylko znaleźć się już na dole, u swojego celu. Życie składa się głównie z niewiadomych, nie znanych, nie doświadczonych. I gdyby nie to, że pędzącego losu nie można powstrzymać, nie odczuwalibyśmy przyjemności z odkrywania, poznawania, doświadczania. Gdyby nie to, że nie znamy swojej przyszłości, z pewnością paraliżowałby nas strach przed tym, co nowe.
Również Tom Kaulitz, wiedząc, co czeka go za drzwiami i jakie wydarzenia pociągnie to za sobą, nie wszedłby do swojego studia. Z tegoż właśnie powodu – ze strachu. Ze strachu przed samym sobą, przed własnymi słabościami, przed brakiem kontroli, który niespodziewanie mógłby go opanować. Obawiać się samego siebie, to najgorsza ludzka przypadłość. Tom nie bał się, kogo zobaczy za drzwiami, ani co usłyszy. Bał się jedynie konsekwencji tego spotkania oraz tego, jak wpłynie ono na jego przyszłość.
A gdy ujrzał za drzwiami kobiecą postać, wiedział, że to spotkanie nie obejdzie się bez znacząco głośnego echa.
Jego gabinet nie wyglądał, jak typowe gabinety biznesmenów. Było to raczej przejście do głównych pomieszczeń studia, w których spędzał większość czasu, aniżeli biuro. Tutaj spotykał się z wokalistkami, z którymi chciał nawiązywać współpracę. Do swoich kawałków wyszukiwał oryginalnych wokali, często szokując przy tym asystentkę. Zawsze jednak ufał swojej intuicji i rzadko kiedy słuchał rad innych. Sam wiedział, co dobre, a co nie. Zwłaszcza, jeśli chodziło o muzykę. A była to muzyka tylko jego. Nagrywanie własnych EP-ek było czymś, co szczerze uwielbiał i sprawiało mu to ogromną satysfakcję. Nad jednym utworem spędzał mnóstwo czasu, poprawiając i dopracowując każdy szczegół, ale w końcowym etapie mógł delektować się każdym stworzonym dźwiękiem. I to było w tym wszystkim najlepsze. Czuł się, jak prawdziwy mistrz sampli.

Stanął w progu, nieruchomiejąc. Jedno niewielkie okno, niezbyt dobrze oświetlało pomieszczenie; pomagała mu w tym, pokaźnych rozmiarów, biała lampa. Po lewej stronie, w rogu, dwie czerwone kanapy ustawione były względem siebie równolegle, a pomiędzy nimi okrągły, drewniany stolik, który był równie piękny, co nie praktyczny. Tomowi jednak nie przeszkadzało, że mieściły się na nim tylko dwie szklanki, a gdzieniegdzie mebel był już nadgryziony zębem czasu.
Zrobił krok w przód i przez moment zawahał się, czy iść dalej. Siedząca tyłem do wejścia dziewczyna z pewnością go nie zauważyła. Mógł jeszcze się wycofać, ale… Podświadomie wcale tego nie chciał.
Falowane przy końcach, czarne włosy opadały na oparcie kanapy, niczym wodospad. Gdy tylko zbliżył się do niej, dostrzegł wyciągnięte przed siebie szczupłe nogi, jak zwykle okryte spódniczką tylko do połowy uda, a stopy i łydki schowane w długie czarne kozaki na szpilce. Oddychał ciężko, nie wiedząc w jaki sposób się odezwać. W końcu jednak dziewczyna zarejestrowała jego przyjście i podskoczyła z kanapy, za chwilę znajdując się już naprzeciwko niego. Jej oczy błysnęły, a malinowe usta rozświetlił tajemniczy uśmiech.
– Tom – szepnęła nieco zaskoczona, wyciągając dłoń w kierunku chłopaka. Uścisnął ją lekko, a ona w myśli zachwyciła się delikatnością jego skóry. – Świetnie wyglądasz!
Kaulitz zawstydził się. Na policzkach poczuł intensywnie rozlewające się ciepło. Nie często był komplementowany, dlatego nawet nie wiedział, jak się teraz zachować. Szybko jednak przypomniał sobie, że jego broda była zbyt krótka i z pewnością właśnie go zdradzała, a on wyglądał jak dojrzały burak.
– Fryzjerka mnie namówiła – odpowiedział ze śmiechem, nerwowo przeczesując palcami krótkie włosy. Na myśl przywołał wspomnienia z dzisiejszego poranka. Początkowo obawiał się, że Rosalie mogłaby ściąć jego – bądź co bądź – długie włosy. A później, widząc w jakim opłakanym stanie się znajdują, sam podjął decyzję pozbycia się ich. Nie żałował. Zdumiewającym był tylko fakt, iż Georg potrafił tak świetnie posługiwać się nożyczkami i maszynką do strzyżenia. Sprawił bowiem, że włosy Toma były równo podcięte, tak samo jak broda, z której teraz Rosalie nie stworzyłaby żadnego kucyka, czy innego dziwactwa. Ta dziewczynka była niesamowita. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek zetnie włosy, a tymczasem wystarczyło, by trzyletnie dziecko dobitnie dało mu do zrozumienia, że obrósł jak goryl i przestał mieć nad tym kontrolę. Odtąd nie wyobrażał sobie siebie z kilkunastocentymetrową brodą i włosami związanymi w kucyk. Musiał przyznać, że w tym wydaniu czuł się lepiej. I tak też chyba wyglądał.
– W takim razie, ta fryzjerka zasługuje na miano cudotwórczyni. Nie sądziłam, że mógłbyś wyglądać jeszcze lepiej, a tu proszę. Zaskoczyłeś mnie.
– Lubię zaskakiwać – odparł, dziwiąc się, że takie słowa w ogóle padły z jego ust. Chcąc uciąć ten niezręczny dla niego temat, wskazał na kanapę – Proszę, siadaj. Co cię do mnie sprowadza, Angie? Bo nie jest to chyba wizyta czysto towarzyska – przeszył ją wzrokiem, a ona podtrzymała spojrzenie, przeciągając ten moment.
Angeline Menne rozsiadła się wygodnie, a kusa spódniczka jeszcze bardziej uniosła się do góry, prezentując zgrabne uda dziewczyny.
– Chciałabym, aby tak było, ale chodzi wyłącznie o sprawy zawodowe. Przyjechałam wczoraj do Berlina. Póki co, zatrzymałam się w hotelu Meininger przy Schönhauser Allee. Wiesz, gdzie to jest, prawda? – spytała zupełnie niewinnie, obserwując jego reakcję, choć pytanie to miało charakter wyłącznie retoryczny. Była to tylko ukryta informacja, zdradzająca jej intencje. W głowie miała już rozpisany cały plan działania. Zamierzała połączyć przyjemne z pożytecznym. I mogłaby to zrobić chociażby tutaj, na tej kanapie w jego studiu.
– Mam nadzieję, że posłuchałaś mnie i zapomniałaś o tamtym wieczorze – wtrącił nagle, ale dziewczyna zignorowała jego wypowiedź i z uśmiechem patrzyła, jak ostrożnie nalewa do szklanek wodę gazowaną. Podał jej jedną z nich i usiadł na przeciwległej kanapie.
Angeline zaczęła mówić spokojnie:
– Nadeszło właśnie moje pięć minut, Tom, a ja chciałabym je wykorzystać, jak najlepiej. Jestem już po pierwszym spotkaniu z nowym menagerem; fajny facet, pomoże mi to jakoś ogarnąć po kolei, bo ja wciąż czuję się zagubiona w tym muzycznym światku – każde z jej słów było przypieczętowane szerokim uśmiechem i pełną energii gestykulacją. Była tak niewiarygodnie rozemocjonowana całą sytuacją. Wciąż tak dziecinnie impulsywna. – Dasz wiarę, że mój finałowy występ z Deutschland sucht den Superstar ma już ponad trzy miliony wyświetleń, a minęło zaledwie dziewięć dni? – zaśmiała się, chyba wciąż nie dowierzając w to, co się wokół niej działo. – Nie ukrywam, że ten program bardzo mi pomógł, ale nawet jeśli nie było mi dane go wygrać, to nie znaczy, że nie mogę kontynuować swojej kariery, prawda? Śpiewanie jest moim życiem i nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić cokolwiek innego. – Zamilkła na chwilę. Uważnie przyglądała się twarzy Toma, chcąc wyczytać z niej, czy zrozumiał, o czym mówiła. Rozumiał. Może nawet aż za bardzo. Sam kiedyś desperacko dążył do sławy, nie martwiąc się o konsekwencje, jakie za sobą niosła. Angeline była taka sama. Nastawiona na światową karierę, bez zamartwiania się o przyszłość.
– Mam napisanych sporo piosenek. Myślę, że moglibyśmy coś z tego stworzyć.
Tom spojrzał na nią wyraźnie zdumiony.
– Chcesz ze mną nagrać album? – spytał, a ona pokiwała tylko głową. – Angie, ale ja nie nagrywam dla innych artystów. Sam zamykam się w studiu, sam nagrywam muzykę i sam dobieram do niej wokal. Jednak to nigdy nie był cały album. Nie wiem, czy potrafiłbym z kimkolwiek współpracować. Ty na pewno masz swoje wizje, ja będę miał inne. Ciężko będzie to zgrać ze sobą. W gruncie rzeczy, to wcale nie jest takie proste.
– Spróbujmy – powiedziała niewzruszenie, nieco błagalnym tonem. Tom zaśmiał się tylko i wciąż kręcił przecząco głową. – Na dobry początek moglibyśmy nagrać singiel – próbowała go przekonać. – Piosenka z finału, plus dwie, może trzy moje autorskie. A później, jeśli uda nam się to wydać, nagramy cały krążek.
Tom przez moment nic nie mówił. Zastanawiał się, czy był sens podejmować takie ryzyko. Praca z tak piękną kobietą, jak Angeline Menne stanowiła swego rodzaju wyzwanie. Nie miał pojęcia, czy byłby w stanie się jej oprzeć. Pociągała go, odkąd tylko ją poznał. A podczas trwania programu DSDS, bardzo się do siebie zbliżyli. Można było to nawet nazwać przyjaźnią, więc szkoda byłoby to zaprzepaścić. On nie mógłby ofiarować jej uczucia, o którym zapewne marzyła, jako młoda dziewczyna. Mógł zapewnić jej jedynie dobry seks, nic poza tym. Jednakże nie byłoby to rozsądne, gdyby dwudziestopięcioletni facet chodził do łóżka z osiemnastolatką.
Spojrzał na nią, wciąż pogrążony w rozmyślaniach. Czarne - jak dwa węgielki - oczy, wpatrywały się w niego, wyczekując odpowiedzi.
W końcu – wbrew zdrowemu rozsądkowi – wydusił z siebie:
– Zatem spróbujmy!
Dziewczyna pisnęła z radości, po czym wskoczyła na miejsce obok Toma i po krótkim spojrzeniu mu w oczy, zacisnęła ramiona na jego karku. Wtulała się w niego, jak małe dziecko. I choć nie mogła powiedzieć tego głośno, tak bardzo za nim tęskniła, że teraz czuła się jak na haju. Przycisnęła nos do szyi Toma. Zaciągała się zapachem tylko i wyłącznie jego skóry, bo dzisiejszego dnia nie używał perfum, nie wypalił nawet jednego papierosa. Był całkowicie naturalny. I znów tak niewyobrażalnie jej bliski.
– Jeśli mnie teraz udusisz, to raczej nici z naszej współpracy – stwierdził ze śmiechem.
– Jeszcze troszeczkę, dobrze?
– Angie – upomniał ją, subtelnie przeczesując palcami jej włosy. Choć nie mógł powiedzieć tego głośno, tęsknił za tą dziewczyną. Podczas tygodni spędzonych na nagrywaniu programu, poznali się bardzo dobrze. Tom uwielbiał jej towarzystwo, a rozmowy z nią mogłyby nie mieć końca. Była tak uroczo beztroska i zawsze uśmiechnięta. A teraz, za sprawą jednego spotkania, wprowadzała do jego świata blask, który utracił po odejściu Nailei. Nie miał pojęcia, jak będzie wyglądało wspólne nagrywanie singla, ale miał nadzieję, że nie pozabijają się w trakcie. I mimo że nie powinien, to cieszył się z tego, że znów będzie blisko niej.
Dziewczyna odkleiła się od jego torsu opieszale i bardzo niechętnie, szepcząc bezgłośnie:
– Dziękuję.

Po domówieniu szczegółów, wyznaczyli termin następnego spotkania, na którym Angeline miała przedstawić mu swoją koncepcję utworów. Oboje byli tym nadzwyczaj podekscytowani. Tomowi była potrzebna praca, by nie myśleć o Nailei. A Angeline, oprócz muzyki, był potrzebny Tom. Zdała sobie z tego sprawę zaraz po tym, jak jego usta oderwały się gwałtownie od jej ust. Dokładnie dziewięć dni temu, podczas finału programu.
Kiedy już miała wychodzić, chwyciła jego dłoń, patrząc prosto w jego czekoladowe oczy. Dzięki dziesięciocentymetrowym szpilkom, była z nim równa. Zbliżyła twarz do jego twarzy, a on wstrzymał oddech. Omiotła spojrzeniem jego lekko rozchylone wargi i z trudem hamując pożądanie, półgłosem powiedziała:
– Nie posłuchałam cię, Tom. Nie zapomniałam.
Poprawiając szal, wyszła z jego studia, pozostawiając go w totalnym osłupieniu. Przez moment patrzył jeszcze, jak znika wśród pędzących donikąd ludzi. Ocknął się dopiero, gdy jego asystentka Ella Carlsen, wyszła z pomieszczenia socjalnego z kubkiem zielonej herbaty – poznał to po zapachu.
– Wow, Tom! Cóż za zmiana, proszę, proszę – podeszła do niego, mierzwiąc mu włosy na tyle ostrożnie, by nie rozlać zawartości kubka. Musiała ich dotknąć, by przekonać się, że nic jej się nie przewidziało. Wcześniej Tom wzbraniał się przed fryzjerem, zapierał rękami i nogami. Aż tu nagle, zaskoczył wszystkich.
– Ta przerwa była ci potrzebna. Mimo że zostawiłeś mi całe studio na głowie. Na szczęście udało mi przesunąć termin nagrywania wokalu z tą… Jak jej tam? – spytała, ale Tom nie odpowiadał, jakby w ogóle jej nie słuchał. – Śliczna dziewczyna, ta Angeline – stwierdziła mimochodem, nieznacznie się uśmiechając.
Dopiero teraz dotarło do niego, że Ella coś mówiła. Potwierdził kiwnięciem głowy.
– Właśnie namówiła mnie na nagranie singla.
– Myślę, że nie sprawiło jej to większej trudności – odparła, widocznie rozbawiona skonfundowaniem Toma. Sprawiał wrażenie nieobecnego, jakby dziewczyna, która przed chwilą stąd wyszła, zabrała go ze sobą.
– Mnie też to dziwi – powiedział, wciąż jeszcze pochłonięty myślami o czarnowłosej dziewczynie. – To za sprawą tej spódniczki, czy głębokiego dekoltu? – zapytał, opierając się plecami o ścianę. Zerknął jeszcze kontrolnie w stronę oszklonych drzwi wejściowych, mając ukrytą nadzieję, ale Angie nie wróciła.
– Ani tego, ani tego – usłyszał w odpowiedzi.
– Jak to? Jestem tylko facetem, coś musiało na mnie podziałać, skoro tak łatwo się poddałem. Ja nawet nie walczyłem, nie broniłem się. To nie w moim stylu – zaśmiewał się, opowiadając wszystko Elli.
– Może uznałeś, że nie ma sensu się już przed tym bronić?
– Chyba nie rozumiem – odpowiedział; a jego zmrużone oczy mogły świadczyć jedynie o chęci poznania myśli swojej asystentki.
– Tom, to jak na nią patrzyłeś już podczas programu, mogło być podejrzane. Chociaż... nie, ty nawet na nią nie patrzyłeś, ty pożerałeś ją wzrokiem. Tak, jakby ta dziewczyna należała tylko do ciebie – mówiła Ella, patrząc na jego przerażoną twarz znad kubka z gorącym naparem. – Dziwię się, że Nailea tego nie zauważyła. Ja po czymś takim już bym cię kopnęła w tyłek.
Na dźwięk jej imienia, coś wielkości piłki tenisowej, podskoczyło w jego wnętrzu i znalazło się w gardle, odbierając mu możliwość odpowiedzi.
– A teraz, odkąd stąd wyszła, co chwila spoglądasz w szybę, jakbyś miał nadzieję, że zaraz wróci. Może nad tym nie panujesz, ale widzisz... niektóre rzeczy po prostu dzieją się same. Nie potrzebne im są przyzwolenia.
Kiedy myślał, że już skończyła, ona niespodziewanie dodała:
– Myślę, że i ty nie jesteś jej obojętny. – Wskazała na jego policzek, a on energicznym ruchem dłoni starł z niego malinowy odcisk dziewczęcych ust.
– Znalazła się „pani psycholog” – zironizował i automatycznie pokręcił głową, próbując odeprzeć od siebie myśl, że Angeline Menne mogłaby pociągać go w inny, niż fizyczny, sposób. To raczej nie było możliwe. Nie, na pewno nie. A jeśli Nailea to dostrzegła? Może to on był wszystkiemu winien? Może ich związek już dawno był skreślony przez to, że tak fascynowała go inna kobieta? Może sam popchnął Naileę w ramiona Ericha, by z czystym sumieniem wracać do Angeline? Słowa Elli zasiały w nim niepokój i kolejne multum pytań bez odpowiedzi. Jednak Tom był już chyba za bardzo tym wszystkim zmęczony, by dalej o tym myśleć. Zostawił całość w rękach losu.

Wszedł do pomieszczenia, gdzie przed chwilą siedzieli oboje z czarnowłosą dziewczyną. Zabierając ze stolika opróżnione szklanki, dostrzegł coś leżącego na kanapie. Angeline – oprócz śladu szminki na jego policzku i słodkiego zapachu jej perfum – zostawiła także kartę do pokoju hotelowego. Ta dziewczyna była tak niesamowita, że każde kolejne jej zachowanie stanowiło tajemnicę. Nigdy nie była przewidywalna. Tym razem także go zaskoczyła. Tom ścisnął kawałek plastiku w dłoni, po czym wsunął go do kieszeni spodni. Zaśmiał się, kręcąc głową. Nie miał zamiaru korzystać z zaproszenia, jakie dość jednoznacznie podarowała mu Angeline.
Wysłał jej krótką wiadomość:

Zaskoczyłaś mnie, Angie.
Siebie samą także.




*

Zamki w drzwiach chrząknęły znacząco, a klamka ugięła się pod naporem czyjejś dłoni, po drugiej stronie. Nina stanęła w przedpokoju, obserwując, jak jej przyjaciółka cała w skowronkach zdejmuje z nóg czarne botki i stawia je idealnie obok siebie.
– O, cześć – rzuciła Judith, jeszcze nie do końca rozbudzona, gdy ujrzała nad sobą badawcze spojrzenie współlokatorki. Była jeszcze na wpół przytomna i z opóźnieniem docierały do niej niektóre bodźce. Najwidoczniej, ona również nie spała zbyt długo tej nocy. Tyle że z zupełnie innych powodów, niż Nina.
– Nie wróciłaś na noc – stwierdziła brunetka oskarżycielskim tonem, choć w jej oczach nie było ani krzty złości, czy pretensji. Mimo lekkiej opuchlizny po wylanych słonych łzach, nadal była w nich zaklęta iskra dziecięcej radości, a jej twarz - jak zawsze - pogodna.
Judith wzruszyła ramionami, a cienkie usta wygięły się w grymasie czegoś na kształt niewinnego uśmieszku, choć - według Niny - było to niedorzecznością. Nie było bowiem tajemnicą, że jej przyjaciółka nigdy niewinną nie była i raczej nie zamierzała być. A jednak wciąż zgrywała delikatną dziewczynkę, którą rodzice wychowali na dożywotnią dziewicę. Zachodziła tu jednak sprzeczność, między rzeczywistością, a ich wyobrażeniami na temat nieskazitelności córki. Ciemne oczy Judith teraz stały się niemal czarne, zdradzając rozmarzenie i poniekąd także pożądanie, które wciąż pozostawało niezaspokojone. Z pewnością nie była to ostatnia randka z Richardem.
Udały się do niewielkiej kuchni, gdzie Judith od razu klapnęła na drewniane krzesło. Przecierała twarz dłońmi, próbując zażegnać sen, który wciąż wkradał się pod jej powieki.

– I co, tak na pierwszym spotkaniu? – spytała Nina, nie kryjąc zdziwienia. Postawiła na blacie dwa żółtoniebieskie kubki w brązowe misie i włączyła elektryczny czajnik. Odwróciła się do przyjaciółki i przenikając ją wzrokiem, drążyła temat. – Rozmawialiście chociaż? Czy od razu poszliście się…
– No, wiesz co! – zaperzyła się Judith. – Za kogo ty mnie masz? Oczywiście, że rozmawialiśmy – dodała nieco spokojniej. – A rozmawiało nam się tak dobrze, że pojechaliśmy do jego mieszkania na drinka. Dasz wiarę, że mieszka na dwudziestym piętrze tego nowego wieżowca w centrum? Niesamowite! W dodatku ma takie wysokie okna, że w głowie może się zakręcić.
– Szczególnie, jak się pije alkohol bez umiaru – wtrąciła rozbawiona Nina.
Ignorując żartobliwy ton przyjaciółki, Judith - z nie mniejszą, niż wcześniej - ekscytacją, opowiadała upojnie spędzoną noc z Richardem.
– Później był kolejny drink i następny… Właściwie, nie pamiętam, ile dokładnie ich było. – Czarnowłosa dziewczyna machnęła dłonią, akcentując to, że wypity alkohol był w tej historii najmniej ważny. Nina pokręciła głową z dezaprobatą.
– Ojej, no nie patrz tak na mnie – jęknęła Judith, po czym obie parsknęły śmiechem. – Nie mogłam się powstrzymać. On jest taki uroczy. I świetny w łóżku! Spróbowaliśmy kilku nowych rzeczy… – mówiła bez skrępowania, ale Nina niewiele z tego słyszała. Całą swoją uwagę zwróciła na parę, unoszącą się spod pokrywy czajnika. Gdy woda zawrzała, zalała kawę, po czym dosypała do każdej po dwie łyżeczki cukru.
– Wiesz, to jest tak, że kobieta nie wie, co lubi w seksie, dopóki mężczyzna jej tego nie pokaże – zakończyła zadowolona Judith i chwyciła za postawiony przed nią kubek.
Widząc, że Nina nagle spochmurniała, ugryzła się w język. Mina brunetki mogła świadczyć tylko o tym, że nie pogodziła się jeszcze z Kaulitzem.
– Bill nadal się nie odzywał? – zapytała z nieukrywanym przejęciem.
– Chyba wolę, żeby tego nie robił. Najlepiej niech się w ogóle nie odzywa – powiedziała Nina podniesionym głosem, w którym niepewnie czaiła się złość.
– Co znowu? – pytanie Judith przyjęło formę obojętności. Każdy kolejny wybryk Kaulitza był już dla niej normą. Tylko Nina wciąż nie zauważała tego, że średnio raz w tygodniu Bill inicjował kłótnie.
– Powiedział, że mi nie ufa.
Czarnowłosa uniosła brwi w geście zdumienia. Tego się po nim nie spodziewała.
– A to z jakiego powodu?
– Chciałabym wiedzieć, Judi – powiedziała zrezygnowana Nina i siadła naprzeciwko przyjaciółki, po drugiej stronie stołu. – Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje. Ma jakieś wahania nastrojów – najpierw czuły i romantyczny, a za chwilę wybucha i niemal mnie nie pogryzie ze złości. Tak, jakby ciążyło mu coś, z czym sobie nie radzi i jakbym to ja była wszystkiemu winna.
– Takie trochę PMS, co nie? – Judith wyszczerzyła zęby, widocznie rozbawiona swoją uwagą, jednak przyjaciółce nie udzielił się jej humor. – Och, porozmawiaj z nim o tym, Nina, przecież tak nie może być. On robi ci wyrzuty, a ty później chodzisz i płaczesz przez niego. Kiedyś cię to wykończy.
Ich rozmowę przerwał donośny dźwięk dzwonka do drzwi.
– To pewnie Richy! – oznajmiła podekscytowana Judith i ruszyła w kierunku przedpokoju. – Co prawda, miał wpaść po pracy, ale może już się stęsknił – dodała, odwracając się do Niny.
– O, to ty Bill – mruknęła oschle na widok Kaulitza.
– Entuzjastyczne powitanie, nie ma co – odparł ze śmiechem i nie czekając na zaproszenie, przekroczył próg mieszkania.
– Po prostu spodziewam się gościa – powiedziała Judith najspokojniej w świecie. Oparłszy się o zamknięte uprzednio drzwi, z założonymi na piersi rękoma, obserwowała, jak Bill odwiesza kurtkę na wieszak. W końcu zbliżyła się do niego, tak by jej szept nie dotarł do siedzącej w kuchni przyjaciółki. – Słuchaj, tak dla twojej wiadomości, czekam właśnie na tego gościa, z którym nas wczoraj widziałeś pod uczelnią.
Blondyn skrzywił się.
– Tak, spotykam się z Richardem Winkelerem, a ty jesteś dupkiem, Bill. Skończonym dupkiem i pajacem. Tyle ci powiem. Jak w ogóle mogłeś pomyśleć, że Nina cię zdradza?
Kaulitz patrzył na nią zdezorientowany, czekając na ciąg dalszy reprymendy. Widoczna na jego czole zmarszczka mogła świadczyć o tym, że właśnie wszystko układał sobie w głowie i być może w końcu zdał sobie sprawę, jak wielką przykrość sprawiał swojej ukochanej kobiecie bezpodstawnymi podejrzeniami.
– Radzę ci, zmień to, bo wkrótce możesz stracić coś naprawdę wyjątkowego – dodała łagodniej, ale wciąż intensywnie mierzyła go wzrokiem. – Nina jest w kuchni.
Judith zamknęła się w swoim pokoju, a on jeszcze przez chwilę stał w przedpokoju, bojąc się spotkania z dziewczyną. Nie miał pojęcia, co jej powiedzieć - w końcu wyszedł na głupka. Nawrzeszczał na nią bez powodu. Właściwie, sam nawet nie wiedział, dlaczego to zrobił, dlaczego stał się taki nerwowy. Ostatnio nie potrafił tego kontrolować i obawiał się, że takie sytuacje będą miały miejsce jeszcze nie raz. Przeszłość wracała, wdzierając się w najbardziej strzeżone zakamarki jego umysłu. Zaczynała nim kierować. Znowu.
Wzdrygnął się. Musiał stawić czoła swoim słabościom, które wyszły na wierzch podczas tej cholernej kariery muzycznej. Wciąż wspominał i rozdrapywał to, co sprawiało największy ból i ogromną przykrość; coś, co przecież minęło wraz z kolejno biegnącymi latami. Już nie musiał się bać, bo ona wyjechała i już nigdy nie wróci, już nigdy jej nie spotka. Przeklinał własną matkę, że pozostał po niej tylko brak zaufania do kobiet i strach. Strach przed tym, że kobieta znów mogłaby dominować, że mogłaby kierować nim i jego życiem. Chciał się od tego strachu uwolnić. Chciał być silny w swojej beznadziejności. Ale do tego była mu potrzebna Nina. Paradoksalnie, bez niej nie był w stanie stanąć do walki, która zbliżała się wielkimi krokami i była nieunikniona.
Bądź w końcu mężczyzną, Kaulitz!
Przywołał na twarz niewinny uśmiech i raźnym krokiem podążył w kierunku kuchni.

Stała wpatrzona w przechodniów za oknem, w dłoni trzymając kubek z parującą jeszcze kawą. Podszedł do niej bezszelestnie, choć dobrze wiedziała, że tu był. Serce jej podpowiedziało, przyspieszając gwałtownie swój rytm. Po chwili nozdrza napełnił zapach jego perfum, zmącony wypalonym - dosłownie przed momentem - papierosem. Zadrżała, mocniej zaciskając palce na kubku, kiedy zbliżył się do jej pleców i ucałował odsłonięty kark.
– Przepraszam – mruknął we włosy dziewczyny. – Przepraszam, przepraszam, przepraszam – szeptał, a ona czuła jak rozpływa się pod wpływem jego zachrypniętego głosu. Wiedziała, że mówił to szczerze, prosto z serca. Znów był jej prawdziwym Billem. Tym, którego całą sobą kochała; któremu ofiarowała siebie.
Musiał zdawać sobie sprawę z tego, jak na nią działał, dlatego teraz sprytnie to wykorzystywał. Ale ona nie oponowała. Delektowała się dźwiękiem wypowiadanych przez niego słów, oddechem rozkosznie łechcącym szyję i ramiona. Zapragnęła smaku jego miękkich ust. Odwróciła się, mętnym wzrokiem odczytując żal z jego oczu. Odstawiła kubek z kawą na parapet i - rozgrzaną dłonią - przesunęła po policzku Billa, kciukiem łaskocząc kącik ust.
Chwycił jej dłoń i ucałował kilkukrotnie, wciąż wpatrując się w jej błyszczące brązowe oczy, które na moment przymknęła, dając mu przyzwolenie na kontynuację. Nachylił się więc nad nią i z czułością zbliżył wargi do jej noska. Nina stanęła na palcach, ułatwiając mu to, czego oboje tak bardzo pragnęli i potrzebowali. W końcu jego usta złączyły się z jej ustami, a języki rozpoczęły kolejną wędrówkę, ścieżkami, które tak dobrze znały.
– Tęskniłam – wyszeptała, gdy odsunęli się od siebie na odległość zaledwie kilku centymetrów, by pochwycić odrobinę powietrza. – Tak bardzo tęskniłam...
– Widzę – odparł zadziornie, wplątując palce w jej długie, proste włosy. Pocałował ją znów, tym razem krócej i mniej delikatnie. Nina była już rozmiękczona, a przy tym - totalnie urocza.
W niczym nie przypominała jego matki. Była dobra. Tak po prostu dobra i pełna ciepła. Patrząc na jej delikatną twarz, uświadomił sobie, że błędem było porównywać obie kobiety do siebie. To tak, jakby postawić obok siebie dobro i zło. Wybór był prosty.
Uśmiechnął się, chyba bardziej sam do siebie, widząc zaróżowione policzki dziewczyny i obserwując, jak szybko oddycha. – Zostawmy to na wieczór, skarbie – szepnął jej do ucha, całując je; po czym musnął jeszcze szyję, a po ciele Niny przeszedł delikatny dreszcz. – Mam nadzieję, że nie jadłaś jeszcze obiadu, bo zabieram cię do restauracji.
Brunetka spojrzała na niego oszołomiona. Działał na nią tak intensywnie, że z trudnością przypomniała sobie, jak ma na imię i gdzie się znajduje. Pomyślała nawet, że mogło jej się to wszystko przyśnić, ale wtedy Bill chwycił jej obie dłonie i splótł ich palce, ściskając delikatnie.
– Tak, tak, dobrze słyszałaś – pokiwał głową, potwierdzając prawdziwość swoich słów. – Jesteś kobietą, dla której chcę się zmieniać i dla której chcę być najlepszy – powiedział ściszonym głosem, jednak nad podziw wyraźnie; wciąż lustrował jej oczy, które teraz zaszkliły się od nadmiaru emocji – uznał to za dobry znak, dlatego kontynuował. – Skarbie, obiecuję dbać o ciebie każdego dnia i każdej nocy, chodzić z tobą do kina – nawet na filmy, których sam w życiu bym nie obejrzał, ale zrobię to dla ciebie, jeśli będziesz chciała – uśmiechnęli się oboje, a Nina pociągnęła nosem; wzruszenie nie pozwoliło jej wydobyć z siebie żadnego słowa. Wyszeptała tylko jego imię. Wciąż starała się nie rozpłakać. Ale to nie był jeszcze koniec. Bill z miłością i pełnym przekonaniem mówił dalej:
– Obiecuję zapraszać cię na romantyczne kolacje, a później kochać się z tobą, z całą czułością, na jaką mnie stać. Chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze, Nina, bo ty jesteś dla mnie najlepsza i najważniejsza. Tak bardzo cię kocham...
Zakończył, a po policzku dziewczyny potoczyła się maleńka kropelka.
– Płaczesz? – spytał przerażony.
– Bill, to brzmi jak… jakbyś mi się…
– Och, nie! Skarbie, nie płacz, proszę, nie płacz– powtarzał, tuląc jej rozedrgane ciało do siebie. – To nie są zaręczyny. Boże kochany, nawet o tym nie pomyślałem – powiedział przerażony.
Kołysał ją przez chwilę w swoich ramionach. Głaskał jej włosy, opadające bezładnie na plecy. Ofiarował swoją bliskość, której tak bardzo jej brakowało.
Nina wsłuchiwała się w odgłos jego serca. Biło rytmicznie, synchronizując się z jej sercem. Łzy wzruszenia ginęły w materiale jego granatowej koszuli, która tak intensywnie pachniała, uświadamiając, jej że znów był blisko, znów był tylko jej. Wciąż niezrozumiałym było dla niej wczorajsze zachowanie Billa i choć nie chciała do tego wracać, spytała:
– Dlaczego to się wydarzyło? To wczoraj…
– Wczoraj już minęło – odparł niemal natychmiast. – Wczoraj jest już nieważne. Liczy się dzisiaj. Nasze dzisiaj...
– I nasze zawsze – dodała.
Uśmiechnęła się, przymykając powieki, choć Bill nie mógł tego widzieć. Wciąż tkwiła schowana w jego ciepłych ramionach. Ramionach, które wydawały jej się tak silne i męskie. Uwielbiała wtulać się w nie i znikać przed światem. Uciekała do niego i przy nim odnajdywała spokój. Była dla niego, a on znów był dla niej.
– Nie jestem doskonały, wiem... – przerwał, całując czubek jej głowy. Podniosła wzrok na usta, które szeptały jej: – Ale proszę, po prostu bądź przy mnie i kochaj mnie. Bez ciebie nic mi się nie uda, zresztą cała walka straci sens, bo walczę sam ze sobą, ale dla ciebie.
Nina westchnęła, wyraźnie przejęta.
– Jeśli powiesz mi, co się dzieję, może będę w stanie ci pomóc. Kochanie, mimo wszystko zawsze będę przy tobie i zawsze będę cię wspierać.
– To mi wystarczy – rzekł z przekonaniem, przypieczętowując swoje słowa pocałunkiem.


Przychodnia Lekarzy Specjalistów Sun-Med
Długi korytarz utrzymany był raczej w chłodnych barwach. Białe ściany gdzieniegdzie nosiły ślady błękitnych zdobień, które stanowić miały jedność, a tymczasem nie pasowały zupełnie do niczego, żyjąc swoim własnym, poprzekrzywianym życiem. Szedł powoli, szurając butami o szare płytki. Poszukiwania gabinetu numer 12 wcale nie były takie proste, jak wcześniej mu się wydawało. Co prawda, pielęgniarka poinstruowała go, iż najpierw powinien udać się na pierwsze piętro, następnie minąć gabinety od 3 do 9, by następnie skręcić w prawo, iść do końca korytarza i skręcić w lewo, ale gdy tylko znalazł się na odpowiednim piętrze, wszystko mu się pomyliło i musiał zdać się na własną intuicję.
Po kilkunastu minutach poszukiwań, stanął przed białymi drzwiami i odczytał z tabliczki na nich umieszczonej: Lekarz Sądowy Marc Hassermann. Uśmiechnął się tylko i czekając na przyjście lekarza, usiadł spokojnie na jednym z plastikowych krzesełek, ustawionych w rzędzie pod oknem. Nie było ani za grosz wygodne, dlatego odetchnął z ulgą, gdy po zaledwie paru minutach, człowiek w białym kitlu zaprosił go do swojego gabinetu.
– Nie wygląda to aż tak źle – stwierdził medyk, po zakończonych badaniach. – Rozumiem, że zna pan tego mężczyznę?
Erich, bez zastanowienia, kiwnął głową.
– Niestety, znam go bardzo dobrze. Znajomy z dawnych lat, że tak powiem.
– Obrażenia, jakie pan odniósł, nie są poważne, a ich leczenie nie przekroczy siedmiu dni, dlatego może pan wnieść przeciwko niemu jedynie oskarżenie prywatne. Dobrze byłoby mieć również jakiegoś świadka, który potwierdziłby pańskie zeznania.
– Jest świadek, jest – odpowiedział spokojnie. Miał świadomość, że póki co, Nailea nie zgodziłaby się zeznawać przeciwko Kaulitzowi, ale to było kwestią czasu. A on poczyni wszelkie kroki ku temu, by znienawidziła go tak bardzo, jak on sam nienawidził Toma.
– Dziękuję, doktorze – powiedział, ściskając dłoń lekarza. – Do widzenia.
– Mam nadzieję, że ten facet poniesie odpowiedzialność za to, co zrobił.
– Tak, ja też mam taką nadzieję – Erich uśmiechnął się krzywo. – Za wszystko, co zrobił. Musi ponieść odpowiedzialność – dopowiedział już sam do siebie, zamknąwszy drzwi gabinetu.
Wyszedł przed budynek przychodni i ściskając papier, który przed momentem otrzymał od lekarza, próbował odczytać jego treść. Wiatr jednak skutecznie mu to uniemożliwiał. Siadł więc na zielonej ławce, niedaleko wejścia i w skupieniu czytał:
„(…) W czasie badania palpacyjnego głowy, badany nie podaje jej bolesności. Objawy oponowe nieobecne. Na skórze widoczne liczne zadrapania i zasinienia, w szczególności: zasinienie w okolicy kąta przyśrodkowego oka lewego, zadrapania w okolicy policzka prawego, krwiaki podskórne na powierzchni zewnętrznej ramienia prawego. Klatka piersiowa, brzuch w badaniu bez zmian patologicznych. Stwierdzono obrzęk twarzy, zasinienie nasady nosa, obrzęk policzka lewego z krwiakiem sięgającym do stawu żuchwowego lewego. Okolica omówionych obrażeń jest bolesna.(...)”
– Oj, Kaulitz, Kaulitz, kochany mój, będziesz żałował swojej decyzji jeszcze nie raz – mruknął do siebie zadowolony. – Tak, jak ci wtedy obiecałem. Mogłeś mieć wszystko, a nie będziesz miał niczego.




9 komentarzy:

  1. O rety!
    Jeszcze piosenka Eda, mhmm...
    Nie spodziewałam się, że to akurat Angie na niego czeka - ale nie mogę powiedzieć, żebym była z tego powodu rozczarowana. Fajnie, że wróciła i nie była tylko jednorazowym wątkiem. Czuję, że jeszcze porządnie namiesza w życiu Toma, i ciekawa jestem, jak on sobie z tym poradzi ;)
    Oj, ale za Bill mnie dzisiaj zaskoczył - może nie jakoś bardzo pozytywnie, ale patrzę na niego łaskawiej niż zazwyczaj. Zaintrygowałaś mnie tym wspomnieniem o matce, która wyrządziła mu jakąś krzywdę. I ta powracająca przeszłość, ciekawe, ciekawe. Mam też nadzieję, że ta sprawa wróci dość szybko, bo chcę wiedzieć więcej!
    Ooo nie, nie! Czy nie ma jakiejś możliwości, by coś spadło Erichowi na ten głupi łeb? Proszę Cię bardzo, zrób z nim porządek. Ech, biedny Tom... kolejne rozdziały zapowiadają się ciekawie.

    Powodzenia przy 12, ściskam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwaga, spoiler! W następnym rozdziale Erichowi spadnie na głowę doniczka :D Myślę, że to załatwi sprawę hahaha

      Usuń
  2. No no ,zapowiada sie ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprawiłaś mi ogromną radość tym,że po ciężkim, pełnym egzaminów tygodniu, w końcu mogłam odpłynąć w inny świat, czytając na dobranoc Twoje opowiadanie. Chyba jestem zbyt naiwna, bo spodziewałam się Nailea w gabinecie u Kaulitza. Szczerze powiedziawszy wchodząc tutaj myślałam, że dojdzie do tej długo wyczekiwanej przeze mnie konfrontacji, która w końcu ich pogodzi i wszystko wyjaśni. A tu nie! Przyszła seksowna 18-latka, która najwyraźniej chce zmącić Tomowi w głowie.Wierzę jednak, że pomimo męskich instynktów popędowych(które niekiedy są nie do pohamowania;) chłopak jej nie ulegnie. W końcu nadal kocha Nailea. Zakończenie kompletnie mnie zaskoczyło. Myślę, że złożony pozew może być świetnym pretekstem do szczerej rozmowy z dziewczyną, która zapewne nie zgodzi się występować przeciwko Tomowi. Wiesz Mileahnne jak uwielbiam to opowiadanie. Wiesz jak ważne jest dla mnie każde jego słowo, każda jego część. Obiecaj(nawet nie mi, obiecaj sobie), że nigdy nie przestaniesz pisać, że nie porzucisz pisania, choćbyś szczerze w nie wątpiła. Nie mówię tylko o tematyce FFTH. Z całego serduszka, życzę Ci, żebyś całkowicie zatraciła się w pisaniu i czerpała z niego tyle przyjemności, ile ja czerpię z czytania Niekompletnego. W tych słowach jest magia. W nich jest tajemnica i nadzieja. Nadzieja na to, że miłość rodzi w nas inną osobę. Nadzieja na szczęście i lepszy świat. Aż w końcu chęć bycia, a nie posiadania. Doceniania tego, że najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Cała widzialna otoczka jest bez znaczenia, zwykły czubek lodowej góry, pod nią są ludzkie emocje,uczucia, marzenia. Największą wartość stanowi drugi człowiek i doskonale obrazujesz to w tym opowiadaniu. Wszystkie braki w nas, można wypełnić z pomocą kochającej osoby.
    Nie przestawaj pisać.
    Będę tu zawsze.
    Pozdrawiam i ślę uściski <3
    Natalie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana moja, każdy Twój komentarz mnie wzrusza, ale tym razem... doprowadziłaś mnie do płaczu. Serce moje raduje się, bijąc jak szalone! Gdybym miała taką możliwość, uściskałabym Cię z całych sił!
      To wspaniałe uczucie wiedzieć, że ktoś wierzy w to, co robisz. Nawet jeśli nadchodzą momenty zwątpienia, albo też totalnej rezygnacji, to nagle pojawia się taki Promyczek jak Ty i rozświetla cały świat. :)
      Dziękuję to chyba za mało... <3

      Usuń
  4. Jak cudownie móc znowu odpłynąć w ten świat, który nam dajesz <3 tak strasznie niecierpliwie czekam na ciąg dalszy! Buziaki! (:

    OdpowiedzUsuń
  5. czuje romans w powietrzu między Tomem a Angie, nie wiem czemu jakoś tak mi się to wydaje, że może się coś podziać jakiś szybki numerek czy coś. choć wiem, że to jest prawdopodobne i tak łudzę się, że oni nic między sobą mieć nie będą. żadnego uczucia, bo Tom kocha Nailea (wybacz jak przekręciłam) i pewnie będzie się to ciągnęło za nim jak smród, żeby z nią wszystko wyjaśnić. Erich już chce mieć na niego haka i jakiś protokół sporządza o swojej buźce. niefajnie, niefajnie... co nie zmienia, że może być ciekawie :D Erich dostał za swoje, w ogóle to imię kojarzy mi się z takim księciuniem... fuj. albo starym dziadem. nic pomiędzy.
    co do Billa i Niny, mniej więcej mogę sądzić, że jego własna matka mu krzywdę zrobiła, ale nie wiem w dalszym ciągu jaką? wtf...? pewnie w kolejnych będzie więcej ^^
    xx,

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciąż zastanawiam się, dlaczego dotarcie tu zawsze zabiera mi tyle czasu, ale nie sądzę, żeby istniało jakiekolwiek wytłumaczenie, które potrafiłoby usprawiedliwić moją nieobecność. Pozostaje mi więc błaganie o wybaczenie.
    Niemile zaskoczyłaś mnie na początku. Nie spodziewałam się u Toma Angeline. Nie sądzę, żeby wyszło z tego coś dobrego. Tom w bólu, jaki pozostał po Nailei, może zrobić coś głupiego, co się odbije na jego byłej dziewczynie, a także na nim samym i więcej skomplikuje niż zrobi dobrego.
    Ten fragment z Billem i Niną był trochę przesłodzony. Ja rozumiem, że facet jest zazdrosny i w ogóle, ale żeby od razu TAKIE wyznania... Popada ze skrajności w skrajność. Jeszcze trochę i oświadczy się tej biednej dziewczynie.
    Mam nadzieję, że w końcu dodasz coś nowego (a ja będę na bieżąco). Ściskam mocno i całuję <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Erich to zwykła świnia.
    Czy Bill ma chorobe dwubiegunową?
    I tak w ogole to nie zgadzam się z Judith - uważam,że niektóre kobiety dokładnie wiedzą, czego chcą w łóżku i to nie wszystko - są w stanie przeczuć, który mężczyzna jest im w stanie odpowiednią dla nich rozrywke zapewnić. Droga Mileahnne, przyjaźnij się z kobietami, które wiedzą, czego oczekują od mężczyzny, bo reszta dziewczyn to cioty xd xd (oczywiscie, zartuje :D)

    OdpowiedzUsuń

nie spamujemy. nie obrażamy. wyrażamy tylko uzasadnioną krytykę.