12 kwietnia 2015

4. Wash me thoroughly from my iniquity and cleanse me from my sin.*



Koda - Staying.mp3


Krople wody spływały po jego – zmęczonym nieprzespaną nocą – ciele, rysując ślady rzek i strumieni. Tworzyły swoisty rodzaj mapy, którą bezbłędnie odczytać mogła tylko ona. Nikt przed nią i zapewne nikt po niej, nie będzie potrafił rozpoznać poszczególnych wzniesień każdego z mięśni, zagłębień, ani szlaków żył.
Rozłożył dłonie po obu stronach, zawieszonej nieco wyżej, słuchawki prysznicowej. Na pochyloną głowę skierowany był główny strumień wody, który przyjemnie rozmasowywał pulsującą czaszkę i bolący kark. Niespodziewanie usłyszał, jak dziewczyna wchodzi do łazienki. Nie zareagował, nie odezwał się. Po prostu wstrzymał oddech i czekał na to, co miało nadejść, a czego wizja przyprawiała go o głupkowaty uśmiech i bliżej nieokreślone wariacje w brzuchu. Lubił wspólne kąpiele, bardzo lubił. Dał jej moment, by mogła pozbyć się resztek materiału, oddzielającego go od widoku ukochanego kobiecego ciała. Za chwilę drgnął pod wpływem chłodnego dotyku smukłej dłoni w okolicy lewej łopatki. Oddychał ciężko, wciąż nie otwierając powiek. Chciał czerpać jej obecność na zapas. Przedłużał chwilę kontaktu skóry do skóry, kiedy ona powoli palcami zaczęła sunąć w dół, kreśląc tor wzdłuż jego kręgosłupa – krąg po kręgu, bez pośpiechu. Zdążyła zaledwie musnąć opuszkami jego prawy pośladek, gdy odwrócił się gwałtownie. Woda wciąż spływała mu na twarz, zlewając obraz i zamazując jej twarz. Wiedział jednak, że to ona. Nikt inny nie potrafił rozpalać w nim takich emocji, od nadmiaru których poczuł, że robi mu się słabo. Przekręcił kurek, by zmniejszyć temperaturę wody. Kobieta bez ostrzeżenia przylgnęła do jego ciała i wpiła się mocno w usta. Całowała go drapieżnie, ale z pewną dozą nieśmiałości. Jakby robiła to po raz pierwszy. Albo ostatni…
Chciał spojrzeć w jej zielone tęczówki, jednak spotkał się tylko z rozmazaną wizją kobiecej twarzy. Dostrzegł jej uśmiech i po chwili klęczała już przed nim. Ujęła jego pulsującą męskość, która stawała się coraz bardziej sztywna. Wydał z siebie cichy jęk rozkoszy, gdy objęła go pełnymi ustami. Wewnętrzna strona jej warg była tak ciepła i miękka. Poruszała językiem, jakby była to dla niej zabawa. Poruszała rytmicznie w górę i w dół, a Tom coraz bardziej tracił nad sobą kontrolę. Było mu tak cholernie dobrze, że miał ochotę krzyczeć. Ugięły mu się kolana, a dłonie ślizgały po mokrych kafelkach. Miał wrażenie, że za chwilę straci równowagę. Był już tak blisko… Jęknął jeszcze, zanim zdecydował się złapać ją za włosy, by móc głębiej zatopić się w przyjemnej otchłani jej ust.
Otworzył raptownie powieki, gdy coś uniemożliwiło mu zanurzenie palców w blond lokach.
Odpowiedź była aż nazbyt oczywista.
Nailea zniknęła.
A może w ogóle się tu nie pojawiła…
Spojrzał w dół jeszcze raz, by się upewnić. Dostrzegł jedynie sterczący skutek jego erotycznych fantazji. Desperacko chwycił swą męskość i brutalnie poruszał dłonią w górę i w dół. Powoli czuł, jak zbliża się szczyt. Zacisnął mocniej zęby i powieki, z pod których uparcie wypływały kolejne słone krople. Jego twarz przybrała nieludzki wyraz, wyrażając ogrom bólu, tkwiącego pod skórą. Płakał, tak żałośnie płakał, a akt, któremu się poddawał nie sprawiał mu żadnej przyjemności, wręcz przeciwnie. Był zły na siebie, że musi to robić, myśląc o niej, był zły, bo jej pragnął. Bo tęsknił. Kochał… Załkał bezgłośnie, gdy wreszcie zakończył bezuczuciową ipsację, po czym bezwiednie, jakby zupełnie pozbawiony siły, osunął się w dół.
A chłodna woda zmywała jego grzechy…

*Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego.

*

Dopijała właśnie swoją kawę, kiedy w końcu w drzwiach pojawił się ciemnowłosy młody mężczyzna. Przywołała go skinieniem ręki i nie siląc się na uśmiech, wskazała krzesło naprzeciwko niej. To była dziwna sytuacja. W towarzystwie własnego przyjaciela czuła się skrępowana i niepewna. Czuła się źle, bo w końcu na własnej skórze przekonała się, że to było nieodpowiednie. Uściślając, było nieodpowiednie tylko w kontekście minionych wydarzeń. To, co miało miejsce ponad tydzień temu pod jej mieszkaniem, nie powinno się nigdy wydarzyć, a tym bardziej Tom nie miał prawa tego widzieć. Nie chciała sobie wyobrażać, jak mógł się czuć. Kiedy ona… Nie chciała sobie wyobrażać, ale jednak każdej nocy zaciskała mocno pięści i chowała zęby w poduszce. To przychodziło samo. I bolało za każdym razem coraz bardziej.
Popełniła największy błąd swojego życia, a teraz - jak desperatka - chwytała się każdej z możliwych opcji, by to naprawić. Ten jeden głupi wyskok nie zmienił przecież niczego, nie zmienił jej miłości do niego. Musiała tylko przekonać do tego Toma, a z tym wiedziała, że nie będzie łatwo. W końcu widział to, co widział. A wiadomym było, że od jakiegoś czasu po prostu na to czekał, przewidując, że między nią, a Erichem dzieje się coś więcej, niż tylko przyjaźń. Dała mu więc to, czego chciał.
- Pomożesz mi? – spytała, bez zbędnych wstępnych pytań o samopoczucie.
Erich z pewnością widział, że Nailea nie czuje się dobrze, o ile w ogóle jako tako czuje, że żyje. Ciężko było to stwierdzić po jej podkrążonych oczach, nieskutecznie skrywanych pod korektorem i zbyt jasnym podkładem. Twarz miała pobladłą, niemal siną. Włosy zaniedbane, tak samo jak paznokcie, którymi stukała w pustą już filiżankę.
- Masz jakiś konkretny plan?
Poruszyła się niespokojnie na krześle i nieco nachyliła nad stolikiem, tym samym zmniejszając odległość między nimi i nieświadomie odsłaniając swoje pełne kobiece kształty. Nie mogła dziś wybrać lepszej bluzki. Ta w kolorze szmaragdowej zieleni z dekoltem w serek była wprost idealna. Poczuł jak serce zaczyna szybciej pompować w żyłach gęstą krew. Wywoływała w nim tak ogromne emocje, że coraz ciężej było mu utrzymać kontrolę nad własnym ciałem. Tak bardzo pragnął jej dotykać...
Czuł, że musi minąć jeszcze trochę czasu, nim całkowicie oddali Naileę od Toma, ale wiedział doskonale, że jest już na dobrej drodze. I pomyśleć, że wystarczył tylko ten jeden SMS.

*

Ten dzień nie zaczął się dla niego dobrze. I miał przeczucie, że skończy się źle. Po feralnej kąpieli, długi czas leżał na podłodze, przepasany jedynie niebieskim ręcznikiem, a stado myśli bombardowało jego umysł, nie dając wytchnienia. Obok niego, dzielnie czuwał Caprice, który dzisiejszego dnia miał oczy smutniejsze, niż zwykle. Coś ewidentnie wisiało w powietrzu i zatruwało od środka. Tom poczuł, jak robi mu się niedobrze, a za chwilę ścisk w żołądku uświadomił mu, że organizm zaczął domagać się jedzenia. Często o tym zapominał, przez co z wagi spadło – zauważalne szczególnie po zapadniętych policzkach – kilka kilogramów. Niechętnie się ubrał, nie zwracając nawet uwagi, że zakłada koszulkę tyłem na przód. Dłonią przeczesał włosy i leniwie udał się kuchni.
Ledwie sięgnął po kubek, a drzwi wejściowe otworzyły się gwałtownie. Bez większego zainteresowania owym faktem, włączył ekspres i przyglądał się, jak czarna kawa napełnia naczynie.
- Ja też poproszę. Bez mleka, ale dużo cukru – usłyszał głos bliźniaka, który wpadł właśnie do kuchni. Jak po każdej nocy spędzonej z Niną, chodził z uśmiechem przyklejonym do twarzy i nic nie było w stanie go odkleić. Co prawda, Tom wcześniej nie zwracał na to uwagi, ale ta dziewczyna miała na jego brata bardzo dobry wpływ. Oficjalnie byli ze sobą dopiero od sześciu miesięcy, a Bill już przeszedł zmianę o sto osiemdziesiąt stopni. Przestał popijać, zrezygnował z imprez i przelotnych romansów. Być może był na dobrej drodze do dorosłości? Tom pomyślał nawet, że jeśli jego brat z Niną ma być tak szczęśliwy do końca życia, to daje im swoje błogosławieństwo.
Zaśmiał się nieznacznie do swoich myśli, czym zwrócił uwagę bliźniaka, który właśnie szukał w lodówce czegoś, co można byłoby zjeść, a co nie było jeszcze przeterminowane. Bill zanotował wówczas w głowie, że wracając z butiku koniecznie musi pójść do supermarketu i zrobić zakupy. Co prawda, żywili się głównie na mieście, ale śniadania, chcąc nie chcąc, byli zmuszeni jeść w mieszkaniu. Choć on mógł też zaspokajać głód Niną...
Zamyślił się przez moment i za chwilę sięgnął do kieszeni jeansów po telefon, na którym wystukał kilka literek. Na koniec dodał graficzne serduszko i zadowolony kliknął Wyślij. Odpowiedź przyszła w ciągu minuty. Bill zaśmiał się w głos, odczytując jej treść i spojrzał na nieobecnego Toma, wpatrującego się w okno nad zlewem. Jego brat wyglądał jak kupa smutku. Był totalnie zrujnowany od środka, wyniszczony do cna, a on nie miał pojęcia jak mu pomóc. Co mógł zrobić, co powiedzieć?
W odruchu braterskiej miłości, zbliżył się do Toma i objął go niedźwiedzim uściskiem.
- Jestem z tobą, braciszku – powiedział ostrożnie, by nie pozwolić sobie na załamanie głosu. Poklepał go po plecach, po czym odsunął się nieco i dodał: - Ale teraz już muszę lecieć. I tak jestem spóźniony.
Tom nie mówiąc nic, przyglądał się jak jego brat w pośpiechu upija kilka łyków kawy i za chwilę stoi już w korytarzu przed lustrem, poprawiając niesforne kosmyki blond włosów. Musiał przyznać, że pasował mu ten kolor, choć początkowo nie wyobrażał sobie Billa w kolorze innym niż czarny. Ta zmiana wyszła mu jednak na dobre.
- A ty nie idziesz do studia? Chyba dawno cię tam nie było.
- Odwołałem wszystkie produkcje. Mam wolne przez jakiś czas.
- Myślisz, że to dobra decyzja? – spytał sceptycznie Bill, zapinając na nadgarstku złoty zegarek. Tom odpowiedział mu jedynie skinieniem głowy, czym nie za bardzo go uspokoił, ale oboje mieli swoje życia i obiecali nie wtrącać się w nie jeden drugiemu. - Chcesz odciąć się od pracy, od ludzi? Na jak długo?  
- Tego jeszcze nie wiem. Póki co, potrzebuję pobyć sam ze sobą.
Skoro Tom nie czuł się teraz na tyle dobrze, by komponować nowe kawałki, Bill mógł jedynie uszanować jego decyzję. Choć z drugiej strony wiedział, że musi go teraz pilnować, by to „wolne” nie przedłużyło się za bardzo. W końcu była to jego praca, a w pracy ma się zobowiązania, których należy przestrzegać.
Kiedy miał już wychodzić, Tom oparł się o framugę drzwi w kuchni i niespodziewanie powiedział:
- Wiesz, cieszę się, że w końcu jesteś szczęśliwy.
- Ty też będziesz. Jestem tego pewien – usłyszał w odpowiedzi i za chwilę Billa już nie było. A on znów został w mieszkaniu sam. Westchnął głośno, by przełamać wszechogarniającą go ciszę. To stawało się już udręką. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien zamykać się w czterech ścianach, bo doprowadzi go to do szaleństwa. A przecież dziś rano miał już pierwsze oznaki choroby psychicznej. Jak można tak idealnie wyobrazić sobie drugiego człowieka, że czuje się jego dotyk, zapach? Jak to możliwe? W tamtym momencie był pewien, że to ona, że wróciła.
Czy inaczej – nigdy nie odeszła…
Tom po tych nieszczęsnych ośmiu dniach duchowej szarpaniny, chciał wrócić już do normalności. O ile w ogóle było to możliwe bez Nailei przy boku. Starał się robić wszystko, by wyglądać jak pogodzony z własnym losem. Zaczął cholerną grę pozorów.
Bo nawet przed sobą nie potrafił przyznać, że wychodził z mieszkania tylko dlatego, że miał nadzieję spotkać ją gdzieś zupełnie przypadkiem.
- Caprice, zbieraj się, idziemy na spacer – oznajmił psiakowi, na co ten odpowiedział radosnym merdaniem ogona, a jego oczy w końcu roziskrzyły czystą radością.


_
*fragment Psalmu 51.

11 komentarzy:

  1. Hej, nominowałam Cię do Liebster Award! :D
    Wszelkie informacje znajdziesz tutaj: http://liebe-von-las-vegas.blogspot.com/2015/04/liebster-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezusie.
    Piszesz tak pięknie. Twoje rozbudowane opisy zmuszają wyobraźnie do pracy, do wizualizacji.
    Bohaterowie są tacy prawdziwy, faktyczni, rzeczywiści. Zakochałam się w tym opowiadaniu! Boże.
    Tak mi szkoda Toma, niech mu się ułozy, niech będzie szczęśliwy, noo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co mogę powiedzieć? Dziękuję! Jest mi strasznie miło, że tak uważasz :) Takie słowa to dla mnie najlepsza nagroda.

      Tom i Nailea byli szczęśliwi, ale nie potrafili tego szczęścia utrzymać przy sobie. Teraz może być ciężko...

      Usuń
  3. Tak, Con wraca i nadrabia zaległości. Brawa dla niej ;//.
    Jest mi tak cholernie szkoda Toma... Dodatkowo Twoja twórczość jest tak realistyczna, że mój żal i zmartwienie w stosunku do gitarzysty, aż mnie boli. Mam ochotę wskoczyć w tę historię i... I nie wiem... Przytulić go? Powiedzieć, że wszystko będzie okej? Banał... A jednak nie wiem co mogłabym zrobić, aby poprawić mu samopoczucie. Chwila pod prysznicem, gdy płakał, żałośnie z rozpaczy, z tęsknoty... Płakałam razem z nim. Ściskało mnie w żołądku, kuło w sercu... Jezu. Mileahnne chciałabym Ci tyle napisać, ale... Nie potrafię znaleźć słów, nie potrafię pozbierać myśli, emocji i stworzyć z nich konkretne zdanie... Przepraszam Cię za to najmocniej.
    Wciąż uważam, ze Bill to ostatni dupek, a nie brat. Wiadomo jest szczęśliwy- super, że ma kogoś z kim chce ułożyć sobie życie. Ale w ''przelocie'' nie pomoże bratu, który popada w co raz głębszą depresję. Mam wrażenie, że gdy Bill w końcu znajduje czas i chce porozmawiać z nim to Tom zamyka się jeszcze bardziej w sobie, wciskając bratu, ze daje radę. A młodszy Kaulitz- albo nie chce na niego naciskać, albo twierdzi, że jego rola na tym się kończy...
    No cóż, czekam na piątkę ;). Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzruszyłam się! Nie wiem, co napisać... Dziękuję. <3
      Ty masz ochotę przytulić Toma, a ja chciałabym mu nakopać do tyłka, bo już mnie denerwuje. Powinien wziąć się w garść. Choć z drugiej strony, kto ma mu w tym pomóc? Bill jest tutaj bardzo skomplikowaną postacią i już sama nie wiem, jak mogłabym go określić. Jednak masz rację, on nie chce naciskać na Toma, ale czy to dobra taktyka?

      Usuń
  4. "O ku*wa" - tylko to mi nasuneło się na myśl, gdy zdałam sobie sprawę, że dziewczyna istnieje tylko w wyobraźni gitarzysty. I te cudowne, opisujące po prostu wszystko, ojczyste słowa dudniły mi w uszach jeszcze dobre pare minut, zanim dojechałam do końca tego rozdzialu.
    To takie straszne i okrutne. I czytając to wszystko nie muszę nawet sobie tego wyobrażać, gdyż bohaterowie stoją tuż obok, i widzę tego połamanego Toma, który oszukując samego siebie, łudnie wierzy, iż uda mu się oszukać wszystkich, cały świat. I przykro mi, chcę mu jakoś pomóc, przecież jestem tuż obok, widzę cały jego ból, lecz nie mogę się ruszyć, zahipnotyzowana przykrością całej sytuacji.
    Wszystko w Twoich rękach, kochana Mileahnne - daj nam iskierkę nadziei, by choć nieco się mu polepszyło.
    A tego całego Ericha mam ochotę mocno kopnąć w dupę, bo wychodzi na to, że on to wszystko uknuł !


    Pozdrawiam gorąco,
    zapraszam do siebie na nowość,
    życzę dużo weny !


    KBill

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że wszyscy chcą pomagać Tomowi, oprócz osoby, która naprawdę mogłaby to zrobić. Bill jest strasznie dziwny i sama nie potrafię zrozumieć jego zachowania. Niby mówi, że jest przy swoim braciszku, niby Tom może na nim polegać, ale... czegoś tu brakuje. Myślę, że Bill sam się w tym wszystkim gubi i nie wie, czy mogłyby pomóc słowa, czy czyny. Ciekawe tylko jak długo będzie się nad tym zastanawiał ;)

      Dziękuję za komentarz. Ściskam mocno! <3

      Usuń
  5. Uhh, przez chwilę miałam nadzieję, że ten cały Erich to porządny facet. Ja naprawdę pokładam zbyt wiele wiary w ludzi. I tak często muszę się rozczarowywać, to przykre. W ogóle nie rozumiem tej całej sytuacji, Naile (mam nadzieję, że dobrze odmieniłam ;D), naprawdę jest idiotka. Jak mogła od razu mu nie wyjaśnić wszystkiego? Wnioskuję, że ta zdrada jest jedna wielka pomyłka. I pozwoliła, by związek jej życia się rozpadł, by jej ukochany zatracał się w cierpieniu. Czy może być coś gorszego? Już nawet nie ewentualna zdrada, ale właśnie to, że pozwoliła wszystkim żyć w tej "bajce", czyni ja su.ka. Niestety. Przyda jej się sporo szczęścia jeśli chce odzyskać Toma i to z takim kompanem, jakim jest Erich. Chociaż w sumie... Jak tak o tym myślę, to chyba wolałabym już, żeby ta dziewczyna zniknęła z życia Toma i pozwoliła mu być szczęśliwym z kimś innym. Co prawda, dla niego, to byłoby cholernie trudne... ale cóż, nie pochwalam ani zachowania ani toku myślenia jego ukochanej, jej tłumaczenia są naprawdę słabe. Możliwe, że jeszcze o czymś po prostu nie wiemy... Może jeszcze padnie na nią jakieś pozytywniejsze światło. Oby.
    No cóż, emocji tutaj nie brakuje, jak widać po moim komentarzu :D Pozdrawiam i oby tak dalej! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za cudowny komentarz! Podbudował mnie i od razu zaczęłam tworzyć nowy rozdział :)
      W tym, co piszesz jest sporo racji. Nailea powinna na samym początku wszystko wyjaśnić Tomowi i być może wszystko byłoby dobrze. Ale tutaj pojawia się Erich, sprawca całego zamieszania ;)

      PS. Szczerze mówiąc, ja sama nie rozumiem tej sytuacji...

      Usuń
  6. Nawet nie wiesz, jak bardzo brakowało mi wczytania się w Twoją twórczość! Mordka mi się cieszy do monitora, bo to kolejny genialny odcinek, który wyszedł spod Twojego pióra, kochana! I choć znowu więcej w nim melancholii i depresji niż szczęścia, to i tak go uwielbiam i czuję niedosyt. Powinnaś pisać dłuższe odcinki! <3
    I widzisz, teraz mam przykład dobrze napisanej sceny erotycznej! Niezbyt wulgarnie, ciągle w granicach dobrego smaku. I szczerze, opis zadziałał na moją wyobraźnię :) Niemniej jednak, szkoda mi Toma. Bardzo szkoda. Widać, że chłopak się męczy, a ta sytuacja go przerasta. Mam wrażenie, że żyje z wyimaginowaną Naileą, bo to jedyne, co mu po niej pozostało. Wyobraża sobie jej zapach, to, że jest obok niego, co - jak zresztą ujęłaś - zahacza o chorobę psychiczną. Ehhh... Gdybym miała taką moc, to bym mu ją podesłała już, teraz, by wszystko sobie wyjaśnili i by na twarzy Gitarzysty pojawił się szczery uśmiech! I mam nadzieję, że tak się niedługo stanie :)
    Życzę duuuużo weny! :*
    Buźka! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi mordka się cieszy, jak czytam Twoje komentarze, Martie <3 Jesteś cudowna! Dziękuję :)
      Ja też wolałabym szczęśliwego Toma, ale... cóż, w mojej głowie pojawił się taki a nie inny pomysł i muszę go konsekwentnie realizować.
      Może wkrótce się coś wyjaśni. :)

      Usuń

nie spamujemy. nie obrażamy. wyrażamy tylko uzasadnioną krytykę.