12 maja 2015

5. Things are not always, things are not always how they seem.


Chciałabym napisać tu kilka słów od serca.
6 maja spełniło się moje marzenie. Marzenie, które przecież było tylko sześć godzin stąd. W końcu, po siedmiu latach spotkałam jedną z najbliższych mojemu sercu osobę. Tak, chodzi tutaj o Ciebie, Asiu. W końcu mogłam Cię przytulić. Mogłam pić z Tobą kawę i palić papierosy. Mogłam być blisko Ciebie. Mogłyśmy razem oglądać nowy odcinek THTV i oglądać zdjęcia pięknego Pana T. ;) Dziękuję za te dwa dni, które minęły zbyt szybko. Dziękuję za Twoją dobroć i troskę. Czułam się cudownie, pomijając głupi katar ;)
Dlatego ten rozdział dedykuję Tobie <3

~*~

Niewielki wyświetlacz znajdujący się nad drzwiami windy wskazywał numer -1, co znaczyło mniej więcej tyle, że będzie musiał stracić kilkanaście sekund, zanim winda wjedzie z garażu na samą górę, gdzie obecnie się znajdował. Mieszkanie na czwartym piętrze jak najbardziej im odpowiadało, bo nikt z sąsiadów nie chodził po suficie, problem był jedynie z szybkim przedostawaniem się z góry na dół. Teraz niewątpliwie nie mógł się tego doczekać i żałował przez chwilę, że nie potrafi się teleportować. Nacisnął raz jeszcze przycisk, otwierający drzwi windy, jednak ta utknęła na drugim piętrze, gdzie pewnie ktoś ją zatrzymał, by uciąć sobie pogawędkę z którymś z sąsiadów.
- Niech to szlag! – mruknął, ostatni raz spoglądając na wyświetlacz, po czym dopadł do klatki schodowej, gdzie z niespotykaną szybkością pokonywał każdy ze stopni. Co dodawało mu energii? Te kilka łyków kawy, czy świadomość, że ukochana kobieta na niego czeka? Sam nie wiedział. Wiedział tylko, że czas niespędzony z nią – jest czasem straconym i mógłby w ogóle nie istnieć. Oczywiście, Bill jak niczego innego, chciał wspólnego życia z Niną, chciał przyszłości z nią, chciał jej na zawsze. Problem tkwił jedynie w postrzeganiu przez nich owego „wspólnego życia”. Ninie potrzebny był do tego pierścionek, później obrączka, biała suknia i inne cyrki. Natomiast Bill oczekiwał tylko jej bliskości na co dzień. Żadnych durnych papierów małżeńskich, czy „złotych krążków” na palcu.
Tylko ona.
By nie musiał łamać zbyt wielu obietnic…
Gdy znalazł się już przed blokiem, głośno dyszał i łapczywie chwytał do płuc chłodne powietrze. Nieubłagalnie zbliżała się zima i pierwsze jej oznaki dawały się już odczuwać na skórze. Poprawił skórzaną kurtkę, palcami przygładził włosy. Uspokoił nieco oddech i posłał ciepły uśmiech dziewczynie siedzącej w jego aucie. Czekała na niego cierpliwie. Choć, w sumie, sama chciała, żeby – zanim odwiezie ją na uczelnię – zajrzał do mieszkania, by zbadać sytuację jego brata. Nina była chyba za bardzo troskliwa i powoli zaczynało go denerwować jej ciągłe pytanie, które po zajęciu miejsca w samochodzie, także usłyszał:
- I co z Tomem? - w jej głosie niewątpliwie czaił się niepokój. Bill, nie zwracając na to uwagi, dopadł do, siedzącej na miejscu pasażera, Niny i – chwyciwszy ją mocno za kark – przysunął do siebie i zaczął gwałtownie miażdżyć jej usta w pocałunku. Nie spotkało się to jednak z aprobatą dziewczyny, która za wszelką cenę próbowała odwrócić twarz. Takie wybuchy namiętności z pewnością nie należały do jej ulubionych.
Trzymał ją stanowczo i nadal całował. Spróbowała go więc od siebie odepchnąć, jednak Bill coraz bardziej na nią napierał. Był strasznie podniecony, nie dało się tego nie zauważyć. Drugą ręką sunął po jej udzie, by niezdarnymi ruchami dotrzeć do jego wewnętrznej strony. Gdy wreszcie zabrakło mu oddechu i na chwilę odkleił się od ust dziewczyny, ta najpierw zmierzyła go srogim spojrzeniem, po czym mocno uderzyła w ramię. Wierzchem dłoni starła z brody resztki jego śliny.
- Co ty odwalasz? Pogięło cię do reszty? – oburzona odrzuciła jego rękę, która znajdowała się już między jej nogami. Bill jednak nie zamierzał rezygnować. Dopadł do zamka jej kurtki, rozpiął go jednym ruchem i, przez materiał kremowego sweterka, zwinnie ujął kobiecą pierś w dłoń, mocno ją ściskając. – Bill, halo! – krzyknęła znudzonym głosem i wywróciła młynka oczami.
- To nie moja wina, że tak na mnie działasz – wysapał w jej włosy, następnie składając soczysty pocałunek na szyi dziewczyny. Wciąż masował jej krągłości, mając nadzieję, że Nina odwzajemni jego namiętność. Gdy jednak jej wzrok wciąż pozostawał tak samo zimny, zrezygnowany odsunął się od niej i usiadł prosto w fotelu kierowcy. Westchnął ciężko. – Sama mnie nakręcasz, a później jakieś fochy. Wiesz, że mógłbym się z tobą kochać non stop – spojrzał na poważny wyraz twarzy ukochanej i w myśli stwierdził, że złość wcale jej nie służy. Nie wyglądała ani słodko, ani uroczo, tylko groźnie. Jak zły pies, gotowy w każdej chwili ugryźć. Bał się jednak powiedzieć to na głos. Uśmiechnął się tylko i wyciągnął rękę w jej stronę. Splótł ich palce, po czym ucałował wierzch kobiecej dłoni. Po kilku sekundach milczenia, grymas powoli znikał z twarzy Niny, dlatego pozwolił sobie kontynuować cwaniackim głosikiem: – Wiesz, trochę bym odpoczął… napił się drinka, zapalił i dalej mógłbym cię…
- I to ja ciebie nakręcam?! – prychnęła, wyrywając dłoń z jego uścisku.
- A kto na pytanie „Co dzisiaj jemy na obiad?” odpisał mi, że ma ochotę na loda?
- Napisałam, że mam ochotę na!… – odkrzyknęła natychmiast, machając mu palcem przed nosem, po czym wypuściła głośno powietrze i już nieco mniej entuzjastycznie dodała: - na loda.
- No! – skwitował z satysfakcją Bill, a chytry uśmieszek wpłynął na jego usta. Z trudem powstrzymywał się od śmiechu, widząc skonfundowanie Niny. Założyła dłonie na piersi i wpatrywała się przed siebie, nie racząc go nawet krótkim spojrzeniem, a na jej czole pojawiło się kilka zmarszczek. Tak, teraz wyglądała uroczo.
- Przestań! Dobrze wiesz, że miałam na myśli zwykłe lody z kawiarni, a ty sobie dopowiadasz nie wiadomo co. W ogóle zachowujesz się jak jakiś erotoman. Już mnie to nie śmieszy, Bill.
Przez chwilę milczał, wciąż intensywnie wpatrując się w profil jej twarzy.
- A ty zachowujesz się jakbyś mnie w ogóle nie znała – powiedział spokojnie, odpalając samochód. Włączył światła, ale nie zamierzał jeszcze ruszać. Nachylił się nad nią, przymykając oczy. – Buźki? – szepnął przymilnie, robiąc ten cudownie zabawny dzióbek i cała złość przeszła jej jak ręką odjął.
Bill wiedział, co robić w takich sytuacjach. Poza tym, Nina przecież nie mogła gniewać się za to, że jej pragnął. A pragnął jak żadnej innej kobiety. Chciał jej ciała, chciał dotykać, całować. To zupełnie normalne u facetów. Zupełnie normalne u niego…
Spojrzał na nią jeszcze raz, a uśmiech sam malował mu się na twarzy. Uwielbiał na nią patrzeć. Tak po prostu. Zmrużył oczy i zamyślił się przez chwilę. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Nina tak naprawdę go nie znała, ale ta kwestia póki co pozostawała niezmienna. Im mniej wiedziała o jego przeszłości, tym lepiej.

*

Po wyjściu z mieszkania, udał się do pobliskiego parku. Dzień nie należał do sprzyjających spacerom. Było chłodno i wietrznie. Ale Tom już dawno przestał zwracać uwagę na pogodę. Każdego dnia, bez względu na aurę, wychodził z Capricem, by jak ostatni głupek łudzić się, że za którymś zakrętem ją spotka. Uważnie obserwował wszystkich ludzi wokół. Szukał jej wśród dzieci, bawiących się na placach zabaw, szukał wśród zakochanych, okupujących drewniane ławeczki wzdłuż alejek. Szukał jej uśmiechu na twarzach obcych kobiet, szukał blasku źrenic, odbijających światło księżyca. Szukał jej dniami i nocami. To tylko napędzało go do dalszego życia. Życia bez niej.
Cztery dni temu mówił swemu tacie, że się tego boi. Ale jak można bać się żyć? To śmieszne i niedorzeczne. A jednak okrutnie prawdziwe. Tom obawiał się samotnego życia, kolejnych dni bez Nailei – bez jej dźwięcznego śmiechu i czułego dotyku. Samotność i strach oplatały go szczelnie i dusiły coraz mocniej – z doby na dobę. Kobieta, która dotąd była jego codziennością, teraz stała się rujnującym go pragnieniem. Marzył o jej powrocie, marzył o tym, by wypełniła tę pustkę po sobie.
By już nie musiał się bać.
Odpiął smycz od obroży Caprica, na co psiak zareagował donośnym poszczekiwaniem. Ledwie poczuł się wolny, już go nie było. Pobiegł, radośnie merdając ogonem. Brunet uśmiechnął się szczerze. Gdyby z taką łatwością można było odciąć się od wspomnień…

Po co właściwie zgodził się na ten cały cyrk związany z DSDS? Przecież Tokio Hotel zniknęło z powierzchni rynku muzycznego cztery lata temu, nie musieli zabiegać o popularność, o to, by zostać na topie. Nie potrzebny był im rozgłos. W końcu sami od niego stronili. Szczególnie teraz, gdy miał przy sobie Naileę i był tak niewyobrażalnie szczęśliwy. Dlaczego więc podpisał ten cholerny kontrakt? Czy zrobił to wbrew sobie, tylko dlatego, że brat o to prosił? Billowi chyba na tym zależało... 
Spojrzał na siedzącego obok blondyna. Bawił się długopisem, przekładając go między palcami. Uśmiech nie znikał mu z upudrowanej starannie twarzy. Nie ulegało wątpliwości, że czerpie z tego radość. Dodaje energii, którą utracił. Być może Tom zgodził się na program, bo bał się odmówić bratu. Zważając na to, co przechodził przez ostatnie trzy lata... To było doskonałą odskocznią dla Billa, próbą zapomnienia o dręczącej przeszłości. 
Brunet zastanawiał się nad tym wszystkim podczas każdego nagrywanego odcinka. Umalowany jak pajac siadał za białym stolikiem i podziwiał jak uczestnicy programu robią z siebie klaunów tylko po to, by zostać sławnymi i zaistnieć choć na chwilę. Kiedyś sam robił tak samo, więc traktował ich ulgowo. Świat show biznesu nie jest jednak tak kolorowy jak się tym wszystkim młodym ludziom wydaje. 
Kiedy przyszła kolej Angeline, uśmiech zadowolenia samoistnie wpełznął na jego twarz. Miała zaledwie osiemnaście lat i cały świat przed sobą. Uwielbiał tę dziewczynę. Nie tylko za jej anielski głos, który w trakcie śpiewu przyprawiał o ciarki na całym ciele. Musiał także przyznać, że uwielbiał ją za urodę. Była jego ideałem kobiety. Miała długie idealnie proste czarne włosy i alabastrową cerę. Pełne wargi podkreślała soczystą czerwienią pomadki. Z pozoru zimna i niedostępna. Przekonał się jednak – podczas licznych rozmów – że to tylko pozory. Biło bowiem od niej niezmierzone ciepło i od razu obdarzył ją sympatią. A ona nie pozostawała mu dłużna. Sam sobie się dziwił, że potrafił jeszcze zwracać uwagę na kobiety inne, niż Nailea. Ale Angeline była zupełnie niezwyczajna i tak niewiarygodnie pociągająca, że nie raz zdarzało mu się zapomnieć o tym, że nie jest singlem. Jedynie myśl, że Nailea czeka na niego w mieszkaniu, które nazywał ich wspólnym, powstrzymywała go od wszelkiego rodzaju wybryków. Nie miał jednak wątpliwości, że Angeline mogłaby być warta tego grzechu… 
Obserwował jej swobodne ruchy. Widać było, że czuje się dobrze na scenie. Wirowała biodrami, a on podziwiał jej falujące piersi. Czarne sandałki na wysokiej szpilce wydłużały smukłe nogi, które odkryte były już od połowy uda. Śpiewając, przymykała oczy, a gdy z powrotem je otwierała bez trudu błyszczące brązowe tęczówki odnajdywały jego skupioną twarz. Dostrzegał cień uśmiechu, zaledwie muskający kąciki jej ust. Poczuł coś dziwnego. Program się kończył. Nagrywali właśnie przedostatni odcinek, może był to nawet ostatni odcinek dla Angeline. Choć bardzo chciałby zobaczyć ją jeszcze raz w finale, najlepiej na miejscu zwycięzcy. Ta utalentowana i niewiarygodnie piękna dziewczyna niebezpiecznie wkradała się do jego myśli coraz częściej. Czuł się z tym niezbyt dobrze, ale wciąż usprawiedliwiał się przed sobą, że do niczego nie doszło i że potrafi się przecież kontrolować. 
I faktycznie tak było. Samokontrolę utrzymywał na najwyższym poziomie. Tydzień później, podczas finałowego odcinka mocno zaciskał kciuki, by Angeline wygrała. Gdy jednak okazało się, że pierwsze miejsce zajął czarnoskóry Murrandi, poczuł ogromny żal. Tak bardzo chciał, by jej się udało. Wierzył w nią i wspierał. Gdy już kamery zostały wyłączone, Tom wbiegł na scenę i – omijając zwycięzcę programu – chwycił mocno w ramiona oszołomioną Angeline. Czarnowłosa wtuliła się w jego tors, a jej oczy zaszkliły się. Nie tylko z powodu przegranej, ale głównie z powodu ostatniego spotkania z Tomem. 
- Dla mnie wygrałaś, Maleńka – oznajmił jak najbardziej poważnie, wprost do ucha dziewczyny. Wciąż nie zwalniał uścisku. W jego nozdrza wdarł się zapach mocnych perfum. Pomyślał wówczas, że nigdy tej woni nie zapomni, po czym ocknął się nagle i wyciągając ramiona przed siebie, odepchnął Angeline. Nie robił nic złego. Nie robił nic złego. Powtarzał w myślach gorączkowo. Spojrzał ostatni raz w załzawione brązowe oczy dziewczyny i obracając się na pięcie, zniknął na backstagu. Szedł długim białym korytarzem, mijając kolejne żelazne drzwi. Chciał jak najszybciej opuścić ten budynek, wsiąść w samolot i wrócić do Nailei. 
Niespodziewanie usłyszał za sobą stukot szpilek, który za każdym krokiem się nasilał. Odwrócił się niepewnie i poczekał, aż Angeline stanie naprzeciwko niego. I wtedy będzie mógł to zrobić… Mógł? Czy faktycznie ona tego chciała? Mierzyli się spragnionymi spojrzeniami i gdy tylko koniuszek jej języka wychylił się zza rozchylonych warg, dopadł do niej jak zwierzę do swej ofiary. Przygniótł ją do ściany całym ciałem i nie czekając długo, wpił się w czerwone usta. Dziewczyna jęknęła przeciągle. Od razu pokazał jak bardzo tego pragnął, wpychając język do ciepłego wnętrza jej jamy ustnej. Całował Angeline namiętnie i długo. A ona oddawała pocałunki z takim samym zaangażowaniem i czułością. Gdy odsunęli się od siebie, ułożyła dłonie na jego policzkach i jakby nie dowierzając, uśmiechała się radośnie, wciąż wpatrując się w jego czekoladowe oczy, które teraz wręcz płonęły żądzą podniecenia. Prawą ręką sunął po jej udzie, unosząc nieco sukienkę do góry, tym samym przyprawiając ją o gęsią skórkę. 
- Pragnę cię, Tom – usłyszał nagle nieco zachrypnięty kobiecy głos i drgnął od nadmiaru emocji. Między jego nogami pojawiło się wybrzuszenie. Szybko zorientował się, że zaledwie metr od nich znajdowały się drzwi do charakteryzatorni. Mogli tam zniknąć przed światem i oddać się pragnieniu. Zacisnął mocno palce na jej nodze, jakby z wściekłości. Zacisnął zęby i złapał Angeline za kark. Ucałował jeszcze raz mocno jej usta, które były tak miękkie i puszyste, że mógłby dotykać ich wciąż, i wciąż… Ale wtedy oderwał się od niej i patrząc jej prosto w oczy, powiedział: 
- Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale… - przerwał, głośno oddychając. Dziewczyna wpatrywała się w niego, bliska płaczu. – Cholera, chcę to zrobić, ale nie mogę. Angie, nie mogę – powtórzył i oparł czołem o jej czoło, po czym złożył na jego środku delikatny pocałunek. Otarł opuszkami jej policzek i nosek, a gdy miał już odchodzić, dziewczyna chwyciła jego dłoń i zamknęła ją w swoich. Tom ponownie się do niej zbliżył i wyszeptał: - W Berlinie czeka na mnie ukochana kobieta. Pozwól mi po prostu o sobie zapomnieć i wrócić do niej. Ty też zapomnij. 
- Nie zapomnę o tobie. Jestem pewna, że to niemożliwe – odpowiedziała spokojnie, choć momentami bała się, że głos jej się załamie. Ucałowała każdy z jego palców, by następnie wyszeptać najbardziej seksownym głosem, na jaki było ją stać w tym momencie: - Tak długo na ciebie czekałam, a teraz kiedy mogę w końcu cię mieć, ty chcesz uciec? 
Poczuł jak telefon wibruje mu w prawej kieszeni spodni, tym samym ratując go przed odpowiedzią. Wyswobodził dłoń z uścisku Angeline i odchodząc nieco dalej, wcisnął zieloną słuchawkę, odbierając kluczowym słowem: Halo? 
- Czy mam przyjemność z panem Tomem Kaulitz? 
- Tak, słucham. 
- Jest pan właścicielem mieszkania numer 16, położonego przy ulicy Bayericherstrasse 57, prawda? – Tom jedynie mruknął, przytakując, a mężczyzna po drugiej stronie słuchawki kontynuował: - Albert Gennberg, kłaniam się. Jestem administratorem bloku. Dzwonię do pana na prośbę mieszkańców. 
- Przepraszam, ale nie mam zbyt wiele czasu. Mógłby pan powiedzieć, o co chodzi? Coś się stało? Chodzi o wzrost czynszu? Zostałem już o tym poinformowany, także…
- Panie Kaulitz, powiem krótko: pańscy sąsiedzi ciągle się skarżą. Nie mówią już tylko o głośnych imprezach, ale także – powiedzmy łagodnie – niecenzuralnych odgłosach. Wie pan, ja rozumiem, młodzi ludzie muszą się wyszaleć, muszą używać życia, ale są pewne granice. 
- Nie rozumiem… Jakie niecenzuralne odgłosy? Jakie „wyszaleć”? 
- Wnioskuję, że pan nie zamieszkuje tego lokalu? 
- Mieszka tam moja dziewczyna.
- Ach – westchnął mężczyzna, widocznie rozbawiony. – Widzi pan, tak to już jest z kobietami. Jak to mówią, trzeba im ufać, ale sprawdzać, czy są wierne. 
- Proszę pana, proszę nie urządzać sobie żartów i powiedzieć wprost, o co chodzi. Bo guzik mnie obchodzą pańskie powiedzonka – odparł wyraźnie poirytowany Tom. Nie miał pojęcia, czego chciał od niego administrator bloku, w którym mieszkała Nailea. Nie rozumiał ani słowa i denerwował się coraz bardziej.
- Panie Kaulitz, ze skarg sąsiadów wynika, że z mieszkania numer 16 dochodzą kobiece odgłosy w trakcie… No wie pan. Stosunków seksualnych. I to tak głośnych stosunków, że sąsiedzi z niższych pięter doskonale wszystko słyszą. 
- Bzdura! – odparł oburzony Tom. – To jakaś pomyłka, proszę to jeszcze raz sprawdzić, a nie oskarżać niewinne osoby. Żegnam!


Imogen Heap – 2-1.mp3

Rozłączył się natychmiast i schował telefon z powrotem do kieszeni. Spojrzał na zdezorientowaną Angeline. Nie racząc jej żadnym słowem pożegnania, opuścił budynek. Zanim wsiadł do samochodu podstawionego przez ochronę, odpalił jeszcze papierosa i zaciągał się z każdym razem coraz mocniej, i mocniej. Nie wierzył, by Nailea mogła urządzać w jego mieszkaniu jakieś dzikie orgie. To niedorzeczne – myślał, śmiejąc się. Zaszła jakaś pomyłka. Głupia pomyłka, w której poszkodowana została jego niewinna ukochana. Chwycił w dłoń telefon i wybrał jej numer. Nie odpowiadała. Spróbował jeszcze raz. Również cisza. Napisał SMS, ale ten także pozostał bez odpowiedzi. Serce zaczęło niebezpiecznie kołatać mu w piersi i pomyślał wówczas, że to, co mówił ten cały Gennberg może być prawdą. Zrobiło mu się słabo, a kolana lekko się ugięły. To niemożliwe – powtarzał, pokonując drogę ze studia do hotelu. Na miejscu, poprosił recepcjonistkę o zarezerwowanie najbliższego lotu z Monachium do Berlina. 
W pokoju został telefonicznie powiadomiony o dokładnej godzinie odprawy. Spojrzał na wyświetlacz iPhona. Miał jeszcze czterdzieści minut, żeby zabrać resztę rzeczy i udać się na lotnisko. Napisał Billowi krótką wiadomość o wcześniejszym wyjeździe. Wiedział, że będzie musiał mu wszystko wyjaśnić, ale póki co nie zaprzątał sobie tym głowy. Pospiesznie wpakował wszystkie ubrania do walizki, a kosmetyki i inne drobiazgi wrzucił do małej torby podróżnej. Już niedługo będzie u Nailei i wszystko wyjaśni. To przecież pomyłka… Na pewno pomyłka.

(…)

W towarzystwie dwóch ochroniarzy wysiadł z samolotu. I choć nie było to konieczne, naciągnął na głowę kaptur i owinął szyję grubym czarnym szalikiem, by zakryć jak najwięcej twarzy. Ten odruch pozostał mu chyba po całym tym szaleństwie związanym z Tokio Hotel. Jednak po czterech latach od rozwiązania zespołu, mogli czuć się bezpiecznie. Fanki, których było już niewiele, nie atakowały ich jak dawniej. W końcu nie były już nastolatkami i stały się niegroźne. Poza tym, na rynku muzycznym pojawiły się nowe zespoły, o nich zapominano. Udział w programie DSDS był, być może, takim pstryczkiem w nos ludziom, którzy źle im życzyli i wróżyli nawet kłótnie między bliźniakami. A oni wbrew temu, pokazali się w świetnej formie i udowodnili, że bliźniaczej więzi nic nie jest w stanie rozerwać. Ile ich kosztowało wyjście na prostą, nie wiedział nikt. 
Nikt również nie mógł spodziewać się go teraz na lotnisku w Berlinie. Zgodnie z zapowiedziami, powinien o tej porze bawić się z resztą jurorów ( w tym jego bliźniakiem ) oraz uczestnikami programu i wszystkimi ludźmi odpowiedzialnymi za jego powstanie i emitowanie w telewizji. Nie obchodziło go już after party. Tym bardziej, że mogło fatalnie się skończyć… Gdyby wtedy w porę się nie opanował, popełniłby największy błąd w życiu. Kochałby się z inną kobietą. Zdradziłby niewybaczalnie. Wiedział bowiem, że pocałunki Nailea mogłaby mu wybaczyć. Zamierzał jej nawet o tym powiedzieć. Może nie teraz, nie od razu, ale kiedyś na pewno by się przyznał. Wyrzuty sumienia nie dałyby mu spokoju. 
Dręczył się z myślami, przez całą drogę z lotniska do mieszkania. Postanowił natychmiast udać się do Nailei i wszystko wyjaśnić. Dobrze, że nie odprawił ochroniarzy, bo nie musiał teraz prowadzić. Denerwował się tym spotkaniem niewiarygodnie. Trzęsły mu dłonie, którymi pocierał jedna o drugą sprawiając tym samym, że pociły się jeszcze bardziej. Obawiał się, co mógłby zobaczyć, albo usłyszeć. Do końca nie był przekonany, czy tego chce. Gdyby on o niczym nie wiedział, Nailea nie musiałaby wiedzieć o Angeline. Wszystko byłoby dobrze, tak jak wcześniej… 

I'm dying to know, tell me is it my fault?

Z drugiej strony, zaczął odczuwać złość. Co jeśli Nailea miała kochanka, którego nocami sprowadzała do mieszkania? Co jeśli ona nie miała żadnych skrupułów, by pieprzyć się z innym mężczyzną? Oczywiście, to mogła być pomyłka. Jednak Tom coraz bardziej zaczął wierzyć, że żadnej pomyłki nie było. W czym utwierdził go niespodziewany SMS od jakiegoś nieznanego numeru: 

„Twoja kobieta dobrze się bawi pod twoją nieobecność, frajerze. Uważaj na sufity żebyś przypadkiem rogów sobie nie uszkodził” 

Po tym już nie miał żadnych wątpliwości. Nailea go po prostu zdradzała.


Things are not always, things are not always how they seem
They don't turn out always, don't quite turn out always how we think
Will we be ready?



8 komentarzy:

  1. Wow... przeczytałam dziś od samego początku. Jestem pod ogromnym wrażeniem. :)
    Aż serducho się ściska.

    P.S. Piękny styl...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tęsknota to chyba jedno z najgorszych uczuć jakiego można doznać. Tym bardziej jeśli jest to tęsknota za kobietą, która zdradziła. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc nie wiem, jak może czuć się Tom, ale zdaję sobie sprawę, że musi być to chujowe uczucie. W dodatku łączy się z tym urażona męska duma i wiele innych niepożądanych emocji.
    Opakowałaś ten odcinek w tak piękne połączenie emocji i przeżyć bohaterów, że naprawdę nie mogłam oderwać się od twojego tekstu. Melancholia jaką za sobą niesie doskonale odzwierciedla to, co teraz czuję, więc chciałabym ci za niego bardzo podziękować, a także za to, że jesteś i piszesz tak pięknie, bo to trochę poprawia mi humor i sprawia, że mogę się oderwać od rzeczywistości, co jest naprawdę zbawienne. Dziękuję, że jesteś.
    Ściskam mocno i czekam na następny odcinek.
    P.S. Dziękuję za piękny komentarz. A co do mojego pisania to jeszcze nie zdecydowałam. Jestem teraz na takim etapie życia, kiedy wszystko wydaje mi się bez sensu łączenie z pisaniem.
    P.S. 2 Kiedy następny odcinek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wszystko już napisałam, prawda?... Dziękuję jeszcze raz. Tych słów na pewno nie zapomnę.

      A następny będzie już niedługo, że tak powiem "soon" :)

      Usuń
    2. Lepiej żeby pamiętała te dobre niż te złe :)
      To ja dziękuję.

      Usuń
  3. Weszłam na bloga przez przypadek i zaczęła czytać z nudów. Twoje historia mnie tak wciągnęła, że musiałam przeczytać ją całą. Twoje opowiadanie jest.. inne niż wszystkie, nie ma pierdolenia się jak przy historyjkach nastolatek o "delikatnej miłości" jest seks! A co za tym idzie - prawdziwe życie. Jest w nim także wątek który wręcz uwielbiam, bo jest prawdziwy - laski, które kochają gwiazdy tylko za pieniądze. Nailea mieszkała w jego mieszkaniu i pod jego nieobecność sprowadzała sobie innych facetów. Niestety, laski takie są… Nie mówię, że wszystkie, ale mając już swoje lata i widząc jak moim kumple hajtają się z laskami "bo wielka miłość", a później ona (lub on, bywa różnie) zdradza go na boku. Ból zdrady niesamowity i zdaję sobie sprawę co przeżywa Tom; tą niepewność i nie chce do końca uwierzyć to właśnie jego dziewczyna go zdradza. Wszystkie inne ale nie ona.
    Reasumując - opowiadanie genialne. Godne czytania. Czekam z utęsknieniem na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoje słowa. Zwłaszcza teraz, gdy mam mały kryzys twórczy i zacięłam się, jeśli chodzi o tę historię, są dla mnie szczególnie ważne.
      To miłe, że nowe czytelniczki tutaj zaglądają, poświęcają swój czas, czytają i - co najważniejsze - czekają na kolejne części. Serce mi się ściska z radości, jak to widzę! Umacnia mnie to do pracy nad sobą i nad tym opowiadaniem. Dziękuję raz jeszcze!

      Usuń
  4. To kolejny, cholernie przybijający i smutny rozdział w Twoim, jakże perfekcyjnym wykonaniu. Po raz kolejny czytając to opowiadanie, zrobiło mi się żal i niesamowicie przykro, jeśli chodzi o osobę gitarzysty. Sposób, w jaki dowiedział się o zdradzie, a nawet licznych zdradach swojej ukochanej był jednym z najgorszych ...
    Tom musi być naprawdę w potężnej desperacji jeśli pragnie, by jego kobieta wrócila.

    K'Bill

    OdpowiedzUsuń
  5. Wróciłam Mileahnne i szczerze powiedziawszy, nawet nie wiem kiedy i w jaki sposób ominęły mnie kolejne rozdziały. Jestem... w szoku? Tak, zdecydowanie. Albo moje źródło informacji robiło sobie ze mnie żarty albo ja już powoli ślepnę.
    Zadziwiłaś mnie postawią Billa. Przecież to mężczyzna wychodzący z założenia, że jak raz się zakocha i miłość jest prawdziwa z obu stron to poświęca dla niej całego siebie. A tu proszę. Erotoman? Obrączki, sukienka, ślub i ''takie pierdoły''? Aż nie mogę uwierzyć, że wykreowałaś Billa na takiego płytkiego faceta. Za to z Toma zrobiłaś szaleńczo zakochanego faceta, który twardo omija wszelkie miejsca, gdzie roi się pełno seksownych kobiet. Naprawdę Mile jestem pod wrażeniem tej zamiany charakterów ;).
    I właśnie z tego względu jest mi cholernie żal starszego Kaulitza. Gdy w końcu się zakochał, gdy poczuł smak tej prawdziwej miłości to jego kobieta, wróć- jego ideał, postanowił znaleźć sobie na boku kogoś innego... Dodatkowo ten SMS, przysporzył na pewno jeszcze więcej nerwów, złości i żalu. A tęsknota... to zapewne boli go najbardziej. Fakt, że tak bardzo jej nienawidzi za to, a jednak nie potrafi bez niej funkcjonować... Osobiście nigdy nie przeżyłam takiej sytuacji, ale czytając Twoją historię czuje to wszystko. Każdą emocję, każdy uśmiech, każdą wykonaną automatycznie czynność. Dzięki Twoim umiejętnością mogę wczuć się w to wszystko ;).
    Biegnę na szósteczkę ;). Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń

nie spamujemy. nie obrażamy. wyrażamy tylko uzasadnioną krytykę.