Chciałabym napisać tu kilka słów od serca.
6 maja spełniło się moje marzenie. Marzenie, które przecież było tylko sześć godzin stąd. W końcu, po siedmiu latach spotkałam jedną z najbliższych mojemu sercu osobę. Tak, chodzi tutaj o Ciebie, Asiu. W końcu mogłam Cię przytulić. Mogłam pić z Tobą kawę i palić papierosy. Mogłam być blisko Ciebie. Mogłyśmy razem oglądać nowy odcinek THTV i oglądać zdjęcia pięknego Pana T. ;) Dziękuję za te dwa dni, które minęły zbyt szybko. Dziękuję za Twoją dobroć i troskę. Czułam się cudownie, pomijając głupi katar ;)
Dlatego ten rozdział dedykuję Tobie <3
~*~
Niewielki wyświetlacz znajdujący się nad drzwiami windy wskazywał numer -1,
co znaczyło mniej więcej tyle, że będzie musiał stracić kilkanaście sekund,
zanim winda wjedzie z garażu na samą górę, gdzie obecnie się znajdował.
Mieszkanie na czwartym piętrze jak najbardziej im odpowiadało, bo nikt z
sąsiadów nie chodził po suficie, problem był jedynie z szybkim przedostawaniem
się z góry na dół. Teraz niewątpliwie nie mógł się tego doczekać i żałował
przez chwilę, że nie potrafi się teleportować. Nacisnął raz jeszcze przycisk,
otwierający drzwi windy, jednak ta utknęła na drugim piętrze, gdzie pewnie ktoś
ją zatrzymał, by uciąć sobie pogawędkę z którymś z sąsiadów.
- Niech to szlag! – mruknął, ostatni raz spoglądając na wyświetlacz, po
czym dopadł do klatki schodowej, gdzie z niespotykaną szybkością pokonywał
każdy ze stopni. Co dodawało mu energii? Te kilka łyków kawy, czy świadomość,
że ukochana kobieta na niego czeka? Sam nie wiedział. Wiedział tylko, że czas
niespędzony z nią – jest czasem straconym i mógłby w ogóle nie istnieć.
Oczywiście, Bill jak niczego innego, chciał wspólnego życia z Niną, chciał
przyszłości z nią, chciał jej na zawsze. Problem tkwił jedynie w postrzeganiu
przez nich owego „wspólnego życia”. Ninie potrzebny był do tego pierścionek, później
obrączka, biała suknia i inne cyrki. Natomiast Bill oczekiwał tylko jej
bliskości na co dzień. Żadnych durnych papierów małżeńskich, czy „złotych
krążków” na palcu.
Tylko ona.
By nie musiał łamać zbyt wielu obietnic…
Gdy znalazł się już przed blokiem, głośno dyszał i łapczywie chwytał do
płuc chłodne powietrze. Nieubłagalnie zbliżała się zima i pierwsze jej oznaki
dawały się już odczuwać na skórze. Poprawił skórzaną kurtkę, palcami
przygładził włosy. Uspokoił nieco oddech i posłał ciepły uśmiech dziewczynie
siedzącej w jego aucie. Czekała na niego cierpliwie. Choć, w sumie, sama
chciała, żeby – zanim odwiezie ją na uczelnię – zajrzał do mieszkania, by
zbadać sytuację jego brata. Nina była chyba za bardzo troskliwa i powoli
zaczynało go denerwować jej ciągłe pytanie, które po zajęciu miejsca w
samochodzie, także usłyszał:
- I co z Tomem? - w jej głosie niewątpliwie czaił się niepokój. Bill, nie
zwracając na to uwagi, dopadł do, siedzącej na miejscu pasażera, Niny i –
chwyciwszy ją mocno za kark – przysunął do siebie i zaczął gwałtownie miażdżyć
jej usta w pocałunku. Nie spotkało się to jednak z aprobatą dziewczyny, która
za wszelką cenę próbowała odwrócić twarz. Takie wybuchy namiętności z pewnością
nie należały do jej ulubionych.
Trzymał ją stanowczo i nadal całował. Spróbowała go więc od siebie
odepchnąć, jednak Bill coraz bardziej na nią napierał. Był strasznie
podniecony, nie dało się tego nie zauważyć. Drugą ręką sunął po jej udzie, by
niezdarnymi ruchami dotrzeć do jego wewnętrznej strony. Gdy wreszcie zabrakło
mu oddechu i na chwilę odkleił się od ust dziewczyny, ta najpierw zmierzyła go
srogim spojrzeniem, po czym mocno uderzyła w ramię. Wierzchem dłoni starła z
brody resztki jego śliny.
- Co ty odwalasz? Pogięło cię do reszty? – oburzona odrzuciła jego rękę,
która znajdowała się już między jej nogami. Bill jednak nie zamierzał
rezygnować. Dopadł do zamka jej kurtki, rozpiął go jednym ruchem i, przez
materiał kremowego sweterka, zwinnie ujął kobiecą pierś w dłoń, mocno ją
ściskając. – Bill, halo! – krzyknęła znudzonym głosem i wywróciła młynka
oczami.
- To nie moja wina, że tak na mnie działasz – wysapał w jej włosy,
następnie składając soczysty pocałunek na szyi dziewczyny. Wciąż masował jej
krągłości, mając nadzieję, że Nina odwzajemni jego namiętność. Gdy jednak jej
wzrok wciąż pozostawał tak samo zimny, zrezygnowany odsunął się od niej i
usiadł prosto w fotelu kierowcy. Westchnął ciężko. – Sama mnie nakręcasz, a
później jakieś fochy. Wiesz, że mógłbym się z tobą kochać non stop – spojrzał
na poważny wyraz twarzy ukochanej i w myśli stwierdził, że złość wcale jej nie
służy. Nie wyglądała ani słodko, ani uroczo, tylko groźnie. Jak zły pies,
gotowy w każdej chwili ugryźć. Bał się jednak powiedzieć to na głos. Uśmiechnął
się tylko i wyciągnął rękę w jej stronę. Splótł ich palce, po czym ucałował
wierzch kobiecej dłoni. Po kilku sekundach milczenia, grymas powoli znikał z
twarzy Niny, dlatego pozwolił sobie kontynuować cwaniackim głosikiem: – Wiesz,
trochę bym odpoczął… napił się drinka, zapalił i dalej mógłbym cię…
- I to ja ciebie nakręcam?! – prychnęła, wyrywając dłoń z jego uścisku.
- A kto na pytanie „Co dzisiaj jemy na obiad?” odpisał mi, że ma ochotę na
loda?
- Napisałam, że mam ochotę na!… – odkrzyknęła natychmiast, machając mu
palcem przed nosem, po czym wypuściła głośno powietrze i już nieco mniej
entuzjastycznie dodała: - na loda.
- No! – skwitował z satysfakcją Bill, a chytry uśmieszek wpłynął na jego
usta. Z trudem powstrzymywał się od śmiechu, widząc skonfundowanie Niny.
Założyła dłonie na piersi i wpatrywała się przed siebie, nie racząc go nawet
krótkim spojrzeniem, a na jej czole pojawiło się kilka zmarszczek. Tak, teraz
wyglądała uroczo.
- Przestań! Dobrze wiesz, że miałam na myśli zwykłe lody z kawiarni, a ty
sobie dopowiadasz nie wiadomo co. W ogóle zachowujesz się jak jakiś erotoman.
Już mnie to nie śmieszy, Bill.
Przez chwilę milczał, wciąż intensywnie wpatrując się w profil jej twarzy.
- A ty zachowujesz się jakbyś mnie w ogóle nie znała – powiedział
spokojnie, odpalając samochód. Włączył światła, ale nie zamierzał jeszcze
ruszać. Nachylił się nad nią, przymykając oczy. – Buźki? – szepnął przymilnie,
robiąc ten cudownie zabawny dzióbek i cała złość przeszła jej jak ręką odjął.
Bill wiedział, co robić w takich sytuacjach. Poza tym, Nina przecież nie
mogła gniewać się za to, że jej pragnął. A pragnął jak żadnej innej kobiety.
Chciał jej ciała, chciał dotykać, całować. To zupełnie normalne u facetów.
Zupełnie normalne u niego…
Spojrzał na nią jeszcze raz, a uśmiech sam malował mu się na twarzy.
Uwielbiał na nią patrzeć. Tak po prostu. Zmrużył oczy i zamyślił się przez
chwilę. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Nina tak naprawdę go nie
znała, ale ta kwestia póki co pozostawała niezmienna. Im mniej wiedziała o jego
przeszłości, tym lepiej.
*
Po wyjściu z mieszkania, udał się do pobliskiego parku. Dzień nie należał
do sprzyjających spacerom. Było chłodno i wietrznie. Ale Tom już dawno przestał
zwracać uwagę na pogodę. Każdego dnia, bez względu na aurę, wychodził z
Capricem, by jak ostatni głupek łudzić się, że za którymś zakrętem ją spotka.
Uważnie obserwował wszystkich ludzi wokół. Szukał jej wśród dzieci, bawiących
się na placach zabaw, szukał wśród zakochanych, okupujących drewniane ławeczki
wzdłuż alejek. Szukał jej uśmiechu na twarzach obcych kobiet, szukał blasku
źrenic, odbijających światło księżyca. Szukał jej dniami i nocami. To tylko
napędzało go do dalszego życia. Życia bez niej.
Cztery dni temu mówił swemu tacie, że się tego boi. Ale jak
można bać się żyć? To śmieszne i niedorzeczne. A jednak okrutnie prawdziwe. Tom
obawiał się samotnego życia, kolejnych dni bez Nailei – bez jej dźwięcznego
śmiechu i czułego dotyku. Samotność i strach oplatały go szczelnie i dusiły
coraz mocniej – z doby na dobę. Kobieta, która dotąd była jego codziennością,
teraz stała się rujnującym go pragnieniem. Marzył o jej powrocie, marzył o tym,
by wypełniła tę pustkę po sobie.
By już nie musiał się bać.
Odpiął smycz od obroży Caprica, na co psiak zareagował donośnym
poszczekiwaniem. Ledwie poczuł się wolny, już go nie było. Pobiegł, radośnie
merdając ogonem. Brunet uśmiechnął się szczerze. Gdyby z taką łatwością można
było odciąć się od wspomnień…
Po co właściwie zgodził się na ten cały cyrk związany z DSDS? Przecież Tokio Hotel zniknęło z powierzchni rynku muzycznego cztery lata temu, nie musieli zabiegać o popularność, o to, by zostać na topie. Nie potrzebny był im rozgłos. W końcu sami od niego stronili. Szczególnie teraz, gdy miał przy sobie Naileę i był tak niewyobrażalnie szczęśliwy. Dlaczego więc podpisał ten cholerny kontrakt? Czy zrobił to wbrew sobie, tylko dlatego, że brat o to prosił? Billowi chyba na tym zależało...
Spojrzał na siedzącego obok blondyna. Bawił się długopisem, przekładając go
między palcami. Uśmiech nie znikał mu z upudrowanej starannie twarzy. Nie
ulegało wątpliwości, że czerpie z tego radość. Dodaje energii, którą utracił.
Być może Tom zgodził się na program, bo bał się odmówić bratu. Zważając na to,
co przechodził przez ostatnie trzy lata... To było doskonałą odskocznią dla
Billa, próbą zapomnienia o dręczącej przeszłości.
Brunet zastanawiał się nad tym wszystkim podczas każdego nagrywanego
odcinka. Umalowany jak pajac siadał za białym stolikiem i podziwiał jak
uczestnicy programu robią z siebie klaunów tylko po to, by zostać sławnymi i
zaistnieć choć na chwilę. Kiedyś sam robił tak samo, więc traktował ich ulgowo.
Świat show biznesu nie jest jednak tak kolorowy jak się tym wszystkim młodym
ludziom wydaje.
Kiedy przyszła kolej Angeline, uśmiech zadowolenia samoistnie wpełznął na
jego twarz. Miała zaledwie osiemnaście lat i cały świat przed sobą. Uwielbiał
tę dziewczynę. Nie tylko za jej anielski głos, który w trakcie śpiewu
przyprawiał o ciarki na całym ciele. Musiał także przyznać, że uwielbiał ją za
urodę. Była jego ideałem kobiety. Miała długie idealnie proste czarne włosy i
alabastrową cerę. Pełne wargi podkreślała soczystą czerwienią pomadki. Z pozoru
zimna i niedostępna. Przekonał się jednak – podczas licznych rozmów – że to
tylko pozory. Biło bowiem od niej niezmierzone ciepło i od razu obdarzył ją
sympatią. A ona nie pozostawała mu dłużna. Sam sobie się dziwił, że potrafił
jeszcze zwracać uwagę na kobiety inne, niż Nailea. Ale Angeline była zupełnie
niezwyczajna i tak niewiarygodnie pociągająca, że nie raz zdarzało mu się
zapomnieć o tym, że nie jest singlem. Jedynie myśl, że Nailea czeka na niego w
mieszkaniu, które nazywał ich wspólnym, powstrzymywała go od wszelkiego rodzaju
wybryków. Nie miał jednak wątpliwości, że Angeline mogłaby być warta tego
grzechu…
Obserwował jej swobodne ruchy. Widać było, że czuje się dobrze na scenie.
Wirowała biodrami, a on podziwiał jej falujące piersi. Czarne sandałki na
wysokiej szpilce wydłużały smukłe nogi, które odkryte były już od połowy uda.
Śpiewając, przymykała oczy, a gdy z powrotem je otwierała bez trudu błyszczące
brązowe tęczówki odnajdywały jego skupioną twarz. Dostrzegał cień uśmiechu,
zaledwie muskający kąciki jej ust. Poczuł coś dziwnego. Program się kończył.
Nagrywali właśnie przedostatni odcinek, może był to nawet ostatni odcinek dla
Angeline. Choć bardzo chciałby zobaczyć ją jeszcze raz w finale, najlepiej na
miejscu zwycięzcy. Ta utalentowana i niewiarygodnie piękna dziewczyna
niebezpiecznie wkradała się do jego myśli coraz częściej. Czuł się z tym
niezbyt dobrze, ale wciąż usprawiedliwiał się przed sobą, że do niczego nie
doszło i że potrafi się przecież kontrolować.
I faktycznie tak było. Samokontrolę utrzymywał na najwyższym poziomie.
Tydzień później, podczas finałowego odcinka mocno zaciskał kciuki, by Angeline
wygrała. Gdy jednak okazało się, że pierwsze miejsce zajął czarnoskóry
Murrandi, poczuł ogromny żal. Tak bardzo chciał, by jej się udało. Wierzył w
nią i wspierał. Gdy już kamery zostały wyłączone, Tom wbiegł na scenę i –
omijając zwycięzcę programu – chwycił mocno w ramiona oszołomioną Angeline.
Czarnowłosa wtuliła się w jego tors, a jej oczy zaszkliły się. Nie tylko z
powodu przegranej, ale głównie z powodu ostatniego spotkania z Tomem.
- Dla mnie wygrałaś, Maleńka – oznajmił jak najbardziej poważnie, wprost do
ucha dziewczyny. Wciąż nie zwalniał uścisku. W jego nozdrza wdarł się zapach
mocnych perfum. Pomyślał wówczas, że nigdy tej woni nie zapomni, po czym ocknął
się nagle i wyciągając ramiona przed siebie, odepchnął Angeline. Nie robił nic
złego. Nie robił nic złego. Powtarzał w myślach gorączkowo. Spojrzał ostatni
raz w załzawione brązowe oczy dziewczyny i obracając się na pięcie, zniknął na
backstagu. Szedł długim białym korytarzem, mijając kolejne żelazne drzwi.
Chciał jak najszybciej opuścić ten budynek, wsiąść w samolot i wrócić do
Nailei.
Niespodziewanie usłyszał za sobą stukot szpilek, który za każdym krokiem
się nasilał. Odwrócił się niepewnie i poczekał, aż Angeline stanie naprzeciwko
niego. I wtedy będzie mógł to zrobić… Mógł? Czy faktycznie ona tego chciała?
Mierzyli się spragnionymi spojrzeniami i gdy tylko koniuszek jej języka
wychylił się zza rozchylonych warg, dopadł do niej jak zwierzę do swej ofiary.
Przygniótł ją do ściany całym ciałem i nie czekając długo, wpił się w czerwone
usta. Dziewczyna jęknęła przeciągle. Od razu pokazał jak bardzo tego pragnął,
wpychając język do ciepłego wnętrza jej jamy ustnej. Całował Angeline namiętnie
i długo. A ona oddawała pocałunki z takim samym zaangażowaniem i czułością. Gdy
odsunęli się od siebie, ułożyła dłonie na jego policzkach i jakby nie
dowierzając, uśmiechała się radośnie, wciąż wpatrując się w jego czekoladowe
oczy, które teraz wręcz płonęły żądzą podniecenia. Prawą ręką sunął po jej
udzie, unosząc nieco sukienkę do góry, tym samym przyprawiając ją o gęsią
skórkę.
- Pragnę cię, Tom – usłyszał nagle nieco zachrypnięty kobiecy głos i drgnął
od nadmiaru emocji. Między jego nogami pojawiło się wybrzuszenie. Szybko
zorientował się, że zaledwie metr od nich znajdowały się drzwi do
charakteryzatorni. Mogli tam zniknąć przed światem i oddać się pragnieniu.
Zacisnął mocno palce na jej nodze, jakby z wściekłości. Zacisnął zęby i złapał
Angeline za kark. Ucałował jeszcze raz mocno jej usta, które były tak miękkie i
puszyste, że mógłby dotykać ich wciąż, i wciąż… Ale wtedy oderwał się od niej i
patrząc jej prosto w oczy, powiedział:
- Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale… - przerwał, głośno oddychając. Dziewczyna
wpatrywała się w niego, bliska płaczu. – Cholera, chcę to zrobić, ale nie mogę.
Angie, nie mogę – powtórzył i oparł czołem o jej czoło, po czym złożył na jego
środku delikatny pocałunek. Otarł opuszkami jej policzek i nosek, a gdy miał
już odchodzić, dziewczyna chwyciła jego dłoń i zamknęła ją w swoich. Tom
ponownie się do niej zbliżył i wyszeptał: - W Berlinie czeka na mnie ukochana
kobieta. Pozwól mi po prostu o sobie zapomnieć i wrócić do niej. Ty też
zapomnij.
- Nie zapomnę o tobie. Jestem pewna, że to niemożliwe – odpowiedziała
spokojnie, choć momentami bała się, że głos jej się załamie. Ucałowała każdy z
jego palców, by następnie wyszeptać najbardziej seksownym głosem, na jaki było
ją stać w tym momencie: - Tak długo na ciebie czekałam, a teraz kiedy mogę w
końcu cię mieć, ty chcesz uciec?
Poczuł jak telefon wibruje mu w prawej kieszeni spodni, tym samym ratując
go przed odpowiedzią. Wyswobodził dłoń z uścisku Angeline i odchodząc nieco
dalej, wcisnął zieloną słuchawkę, odbierając kluczowym słowem: Halo?
- Czy mam przyjemność z panem Tomem Kaulitz?
- Tak, słucham.
- Jest pan właścicielem mieszkania numer 16, położonego przy ulicy
Bayericherstrasse 57, prawda? – Tom jedynie mruknął, przytakując, a mężczyzna
po drugiej stronie słuchawki kontynuował: - Albert Gennberg, kłaniam się.
Jestem administratorem bloku. Dzwonię do pana na prośbę mieszkańców.
- Przepraszam, ale nie mam zbyt wiele czasu. Mógłby pan powiedzieć, o co
chodzi? Coś się stało? Chodzi o wzrost czynszu? Zostałem już o tym
poinformowany, także…
- Panie Kaulitz, powiem krótko: pańscy sąsiedzi ciągle się skarżą. Nie
mówią już tylko o głośnych imprezach, ale także – powiedzmy łagodnie –
niecenzuralnych odgłosach. Wie pan, ja rozumiem, młodzi ludzie muszą się
wyszaleć, muszą używać życia, ale są pewne granice.
- Nie rozumiem… Jakie niecenzuralne odgłosy? Jakie „wyszaleć”?
- Wnioskuję, że pan nie zamieszkuje tego lokalu?
- Mieszka tam moja dziewczyna.
- Ach – westchnął mężczyzna, widocznie rozbawiony. – Widzi pan, tak to już
jest z kobietami. Jak to mówią, trzeba im ufać, ale sprawdzać, czy są wierne.
- Proszę pana, proszę nie urządzać sobie żartów i powiedzieć wprost, o co
chodzi. Bo guzik mnie obchodzą pańskie powiedzonka – odparł wyraźnie
poirytowany Tom. Nie miał pojęcia, czego chciał od niego administrator bloku, w
którym mieszkała Nailea. Nie rozumiał ani słowa i denerwował się coraz
bardziej.
- Panie Kaulitz, ze skarg sąsiadów wynika, że z mieszkania numer 16
dochodzą kobiece odgłosy w trakcie… No wie pan. Stosunków seksualnych. I to tak
głośnych stosunków, że sąsiedzi z niższych pięter doskonale wszystko słyszą.
- Bzdura! – odparł oburzony Tom. – To jakaś pomyłka, proszę to jeszcze raz
sprawdzić, a nie oskarżać niewinne osoby. Żegnam!
Imogen Heap – 2-1.mp3
Imogen Heap – 2-1.mp3
Rozłączył się natychmiast i schował telefon z powrotem do kieszeni.
Spojrzał na zdezorientowaną Angeline. Nie racząc jej żadnym słowem pożegnania,
opuścił budynek. Zanim wsiadł do samochodu podstawionego przez ochronę, odpalił
jeszcze papierosa i zaciągał się z każdym razem coraz mocniej, i mocniej. Nie
wierzył, by Nailea mogła urządzać w jego mieszkaniu jakieś dzikie orgie. To
niedorzeczne – myślał, śmiejąc się. Zaszła jakaś pomyłka. Głupia pomyłka, w
której poszkodowana została jego niewinna ukochana. Chwycił w dłoń telefon i
wybrał jej numer. Nie odpowiadała. Spróbował jeszcze raz. Również cisza.
Napisał SMS, ale ten także pozostał bez odpowiedzi. Serce zaczęło
niebezpiecznie kołatać mu w piersi i pomyślał wówczas, że to, co mówił ten cały
Gennberg może być prawdą. Zrobiło mu się słabo, a kolana lekko się ugięły. To
niemożliwe – powtarzał, pokonując drogę ze studia do hotelu. Na miejscu, poprosił
recepcjonistkę o zarezerwowanie najbliższego lotu z Monachium do Berlina.
W pokoju został telefonicznie powiadomiony o dokładnej godzinie odprawy.
Spojrzał na wyświetlacz iPhona. Miał jeszcze czterdzieści minut, żeby zabrać
resztę rzeczy i udać się na lotnisko. Napisał Billowi krótką wiadomość o
wcześniejszym wyjeździe. Wiedział, że będzie musiał mu wszystko wyjaśnić, ale
póki co nie zaprzątał sobie tym głowy. Pospiesznie wpakował wszystkie ubrania
do walizki, a kosmetyki i inne drobiazgi wrzucił do małej torby podróżnej. Już
niedługo będzie u Nailei i wszystko wyjaśni. To przecież pomyłka… Na pewno
pomyłka.
(…)
W towarzystwie dwóch ochroniarzy wysiadł z samolotu. I choć nie było to
konieczne, naciągnął na głowę kaptur i owinął szyję grubym czarnym szalikiem,
by zakryć jak najwięcej twarzy. Ten odruch pozostał mu chyba po całym tym
szaleństwie związanym z Tokio Hotel. Jednak po czterech latach od rozwiązania
zespołu, mogli czuć się bezpiecznie. Fanki, których było już niewiele, nie
atakowały ich jak dawniej. W końcu nie były już nastolatkami i stały się
niegroźne. Poza tym, na rynku muzycznym pojawiły się nowe zespoły, o nich
zapominano. Udział w programie DSDS był, być może, takim pstryczkiem w nos
ludziom, którzy źle im życzyli i wróżyli nawet kłótnie między bliźniakami. A
oni wbrew temu, pokazali się w świetnej formie i udowodnili, że bliźniaczej
więzi nic nie jest w stanie rozerwać. Ile ich kosztowało wyjście na prostą, nie
wiedział nikt.
Nikt również nie mógł spodziewać się go teraz na lotnisku w Berlinie.
Zgodnie z zapowiedziami, powinien o tej porze bawić się z resztą jurorów ( w
tym jego bliźniakiem ) oraz uczestnikami programu i wszystkimi ludźmi
odpowiedzialnymi za jego powstanie i emitowanie w telewizji. Nie obchodziło go
już after party. Tym bardziej, że mogło fatalnie się skończyć… Gdyby wtedy w
porę się nie opanował, popełniłby największy błąd w życiu. Kochałby się z inną
kobietą. Zdradziłby niewybaczalnie. Wiedział bowiem, że pocałunki Nailea
mogłaby mu wybaczyć. Zamierzał jej nawet o tym powiedzieć. Może nie teraz, nie
od razu, ale kiedyś na pewno by się przyznał. Wyrzuty sumienia nie dałyby mu
spokoju.
Dręczył się z myślami, przez całą drogę z lotniska do mieszkania.
Postanowił natychmiast udać się do Nailei i wszystko wyjaśnić. Dobrze, że nie
odprawił ochroniarzy, bo nie musiał teraz prowadzić. Denerwował się tym
spotkaniem niewiarygodnie. Trzęsły mu dłonie, którymi pocierał jedna o drugą
sprawiając tym samym, że pociły się jeszcze bardziej. Obawiał się, co mógłby
zobaczyć, albo usłyszeć. Do końca nie był przekonany, czy tego chce. Gdyby on o
niczym nie wiedział, Nailea nie musiałaby wiedzieć o Angeline. Wszystko byłoby
dobrze, tak jak wcześniej…
I'm dying to know,
tell me is it my fault?
Z drugiej strony, zaczął odczuwać złość. Co jeśli Nailea miała kochanka,
którego nocami sprowadzała do mieszkania? Co jeśli ona nie miała żadnych
skrupułów, by pieprzyć się z innym mężczyzną? Oczywiście, to mogła być pomyłka.
Jednak Tom coraz bardziej zaczął wierzyć, że żadnej pomyłki nie było. W czym
utwierdził go niespodziewany SMS od jakiegoś nieznanego numeru:
„Twoja kobieta dobrze się bawi pod twoją nieobecność, frajerze. Uważaj na
sufity żebyś przypadkiem rogów sobie nie uszkodził”
Po tym już nie miał żadnych wątpliwości. Nailea go po prostu zdradzała.
They don't turn out always, don't quite turn out always how we think
Will we be ready?
Wow... przeczytałam dziś od samego początku. Jestem pod ogromnym wrażeniem. :)
OdpowiedzUsuńAż serducho się ściska.
P.S. Piękny styl...
Tęsknota to chyba jedno z najgorszych uczuć jakiego można doznać. Tym bardziej jeśli jest to tęsknota za kobietą, która zdradziła. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc nie wiem, jak może czuć się Tom, ale zdaję sobie sprawę, że musi być to chujowe uczucie. W dodatku łączy się z tym urażona męska duma i wiele innych niepożądanych emocji.
OdpowiedzUsuńOpakowałaś ten odcinek w tak piękne połączenie emocji i przeżyć bohaterów, że naprawdę nie mogłam oderwać się od twojego tekstu. Melancholia jaką za sobą niesie doskonale odzwierciedla to, co teraz czuję, więc chciałabym ci za niego bardzo podziękować, a także za to, że jesteś i piszesz tak pięknie, bo to trochę poprawia mi humor i sprawia, że mogę się oderwać od rzeczywistości, co jest naprawdę zbawienne. Dziękuję, że jesteś.
Ściskam mocno i czekam na następny odcinek.
P.S. Dziękuję za piękny komentarz. A co do mojego pisania to jeszcze nie zdecydowałam. Jestem teraz na takim etapie życia, kiedy wszystko wydaje mi się bez sensu łączenie z pisaniem.
P.S. 2 Kiedy następny odcinek?
Chyba wszystko już napisałam, prawda?... Dziękuję jeszcze raz. Tych słów na pewno nie zapomnę.
UsuńA następny będzie już niedługo, że tak powiem "soon" :)
Lepiej żeby pamiętała te dobre niż te złe :)
UsuńTo ja dziękuję.
Weszłam na bloga przez przypadek i zaczęła czytać z nudów. Twoje historia mnie tak wciągnęła, że musiałam przeczytać ją całą. Twoje opowiadanie jest.. inne niż wszystkie, nie ma pierdolenia się jak przy historyjkach nastolatek o "delikatnej miłości" jest seks! A co za tym idzie - prawdziwe życie. Jest w nim także wątek który wręcz uwielbiam, bo jest prawdziwy - laski, które kochają gwiazdy tylko za pieniądze. Nailea mieszkała w jego mieszkaniu i pod jego nieobecność sprowadzała sobie innych facetów. Niestety, laski takie są… Nie mówię, że wszystkie, ale mając już swoje lata i widząc jak moim kumple hajtają się z laskami "bo wielka miłość", a później ona (lub on, bywa różnie) zdradza go na boku. Ból zdrady niesamowity i zdaję sobie sprawę co przeżywa Tom; tą niepewność i nie chce do końca uwierzyć to właśnie jego dziewczyna go zdradza. Wszystkie inne ale nie ona.
OdpowiedzUsuńReasumując - opowiadanie genialne. Godne czytania. Czekam z utęsknieniem na kolejną część.
Dziękuję za Twoje słowa. Zwłaszcza teraz, gdy mam mały kryzys twórczy i zacięłam się, jeśli chodzi o tę historię, są dla mnie szczególnie ważne.
UsuńTo miłe, że nowe czytelniczki tutaj zaglądają, poświęcają swój czas, czytają i - co najważniejsze - czekają na kolejne części. Serce mi się ściska z radości, jak to widzę! Umacnia mnie to do pracy nad sobą i nad tym opowiadaniem. Dziękuję raz jeszcze!
To kolejny, cholernie przybijający i smutny rozdział w Twoim, jakże perfekcyjnym wykonaniu. Po raz kolejny czytając to opowiadanie, zrobiło mi się żal i niesamowicie przykro, jeśli chodzi o osobę gitarzysty. Sposób, w jaki dowiedział się o zdradzie, a nawet licznych zdradach swojej ukochanej był jednym z najgorszych ...
OdpowiedzUsuńTom musi być naprawdę w potężnej desperacji jeśli pragnie, by jego kobieta wrócila.
K'Bill
Wróciłam Mileahnne i szczerze powiedziawszy, nawet nie wiem kiedy i w jaki sposób ominęły mnie kolejne rozdziały. Jestem... w szoku? Tak, zdecydowanie. Albo moje źródło informacji robiło sobie ze mnie żarty albo ja już powoli ślepnę.
OdpowiedzUsuńZadziwiłaś mnie postawią Billa. Przecież to mężczyzna wychodzący z założenia, że jak raz się zakocha i miłość jest prawdziwa z obu stron to poświęca dla niej całego siebie. A tu proszę. Erotoman? Obrączki, sukienka, ślub i ''takie pierdoły''? Aż nie mogę uwierzyć, że wykreowałaś Billa na takiego płytkiego faceta. Za to z Toma zrobiłaś szaleńczo zakochanego faceta, który twardo omija wszelkie miejsca, gdzie roi się pełno seksownych kobiet. Naprawdę Mile jestem pod wrażeniem tej zamiany charakterów ;).
I właśnie z tego względu jest mi cholernie żal starszego Kaulitza. Gdy w końcu się zakochał, gdy poczuł smak tej prawdziwej miłości to jego kobieta, wróć- jego ideał, postanowił znaleźć sobie na boku kogoś innego... Dodatkowo ten SMS, przysporzył na pewno jeszcze więcej nerwów, złości i żalu. A tęsknota... to zapewne boli go najbardziej. Fakt, że tak bardzo jej nienawidzi za to, a jednak nie potrafi bez niej funkcjonować... Osobiście nigdy nie przeżyłam takiej sytuacji, ale czytając Twoją historię czuje to wszystko. Każdą emocję, każdy uśmiech, każdą wykonaną automatycznie czynność. Dzięki Twoim umiejętnością mogę wczuć się w to wszystko ;).
Biegnę na szósteczkę ;). Buźka ;*