Wyszli z pubu po kilkunastu minutach. Powietrze było zimne i
nieprzyjemne. Z ich krótkiej rozmowy dowiedział się tylko, że Nailea nie miała
żadnego planu na odzyskanie Toma, co jemu było akurat na rękę. Nie spodziewał
się, że będzie aż łatwo. Była grzeczną dziewczynką, w dodatku bardzo mu
posłuszną.
W milczeniu patrzył jak zapina czarną kurtkę i poprawia fale blond
włosów. Była taka piękna… I już niedługo wyłącznie jego. Od miękkich włosów, aż
po małe palce stóp. Cała jego. Odkąd tylko ją poznał, ta myśl zajmowała jego
umysł. Dążył skrupulatnie do tego, by się do niej zbliżyć. I tak, metodą małych
kroczków, w przeciągu pół roku, nazywała go swoim przyjacielem. Dzwoniła do
niego w środku nocy, gdy miała problem, dzieliła się każdym małym sukcesem w
pracy. Był w jej życiu kimś ważnym, a z czasem stanie się najważniejszy.
Kiedy naprzeciwko nich dostrzegł pędzącego na rowerze chłopaka, nie myśląc
długo objął Naileę ramieniem i odepchnął lekko do prawej strony, by oboje mogli
uniknąć zderzenia z szaleńcem, poruszającym się po chodniku.
- Po coś, do cholery, są ścieżki rowerowe, prawda?! – krzyknął
zbulwersowany, ale nie odzyskał odpowiedzi. Chłopak popędził przed siebie.
Erich zauważył, że Nailea była mocno spięta. Nie chciała chyba, żeby ją
dotykał. Może jeszcze nie była gotowa… Starał się to zrozumieć. Był
zdeterminowany, ale – co najważniejsze – cierpliwy. Wiedział, że wszystko ułoży
się z czasem po jego myśli. Nie mógł tylko niczego zepsuć nachalnym
zachowaniem. Była na to zbyt delikatna.
Spoglądał na nią ukradkiem i przypominał sobie ich telefoniczną rozmowę
zaraz po tym jak spotkała się z Kaulitzem. Powinna się wtedy domyślić, co miał
na myśli, kiedy pytał czy wszystko mu wyjaśniła. Co go obchodził Tom?! Ważne
było, by Nailea łaskawie powiadomiła go, że to Erich jest wybrankiem jej serca,
że kończy z tą pseudo gwiazdką rocka i ucieka w ramiona prawdziwego mężczyzny.
Nikt tak jak on nie potrafił jej przecież zrozumieć. Sama wielokrotnie
powtarzała, że w jego towarzystwie czuje się swobodnie i bezpiecznie, jak
jeszcze przy nikim wcześniej. Dlaczego więc, do cholery, nie powiedziała wtedy
tego, o co prosił? Miała powiedzieć, że to Kaulitz z niej zrezygnował, a ona
będzie szczęśliwa z kimś o wiele bardziej wartościowym, niż on. Dlaczego nie posłuchała?
Skretyniała idiotka. Mogła już wtedy wszystko zakończyć raz na zawsze. Mogli
teraz inaczej pożytkować ten wolny czas. Zamiast tego łazili po parku, a wiatr
smagał bezlitośnie ich rozgrzane od drinka twarze.
Zupełnie, jak tamtego wieczoru…
(…)
- Nie powinnam pić tego ostatniego drinka. Przez to niepotrzebnie
cię fatygowałam – powiedziała ze śmiechem, szukając w torbie kluczy od
mieszkania. – Właściwie mogłam wziąć taksówkę, ale… - przerwała, patrząc na
swego towarzysza lekko mętnym wzrokiem, a błogi uśmiech nie znikał z jej,
różowej od zimna, twarzy. Wysoki, przystojny brunet przyglądał jej się z
ciekawością.
Erich od zawsze ją intrygował. Był typem człowieka nieco zamkniętego
w sobie. Miał taki nieodgadniony wyraz twarzy. Jak skała. Zawsze opanowany i
spokojny. Nawet po alkoholu nie dawał po sobie poznać, co tak naprawdę w nim
siedzi.
Nieporadnie wygrzebała klucze i zawiesiła sobie breloczek na palcu.
- Ale muszę przyznać, że ten spacer był dużo lepszą alternatywą.
Dziękuję za dzisiejszy wieczór. Za miłe towarzystwo i… Dziękuję, że mnie
odprowadziłeś.
Zauważywszy, że Erich nie pożegnał się z nią od razu po tych
słowach, szybko stwierdziła, że chciałby może porozmawiać. Miała w lodówce
jeszcze pół butelki wina. Nie dużo, ale zważywszy, że w pubie wypili już kilka
drinków, powinno wystarczyć, by język przyjaciela się rozwiązał i opowiedział
jej dokładnie, co go gryzie od kilku dni. To, że coś się dzieje, zauważyła tuż
po wyjeździe Toma do Monachium. Erich najwidoczniej nie chciał być sam,
potrzebował czyjejś obecności, bo właściwie nie opuszczał jej na krok.
Przychodził po nią do pracy, zabierał na obiad, a wieczorami albo wspólnie
oglądali filmy, albo wychodzili gdzieś na miasto.
Tak jak dziś. Zaproponował małą imprezę w gronie jego przyjaciół, a
ona – nie mając żadnych planów na wieczór – od razu przyjęła zaproszenie.
Nailea przyglądała się wszystkim obecnym tam kobietom, ale nie dostrzegła, by
Erich był jakoś szczególnie zainteresowany którąś z nich. Zmieniła więc punkt
obserwacji na mężczyzn. Nigdy przecież nie rozmawiali o jego orientacji
seksualnej. Ale żaden, z siedzących wokół ich wspólnego stolika, nie przykuwał
szczególnej uwagi jej przyjaciela. Co w takim razie było na rzeczy? Bo
niewątpliwie coś być musiało. Nie wiedziała tylko, czy zapytać wprost, czy
owijać w bawełnę. Na szczęście przyjaciel sam postanowił się odezwać.
- Nailee? – użył zdrobnienia w jej imieniu, co totalnie zmiękczyło
jej dobre serce. Zwróciła na niego pełne troski spojrzenie. Była gotowa mu
pomóc. – Czy mógłbym cię przytulić? – spytał niepewnie i lekko rozłożył
ramiona. Nie zbliżył się do niej, poczekał, aż zrobi to sama, jeśli oczywiście
będzie miała ochotę.
Nie czekając długo, wtuliła się w klatkę piersiową przyjaciela i
mocno objęła go w pasie. Miała nadzieję dodać mu tym otuchy. Chciała zapytać,
czy coś się stało, ale wtedy Erich odsunął ją od siebie na długość ramion i
najdelikatniej, jak tylko potrafił, ułożył dłoń na jej zaróżowionym policzku.
Drgnęła niepewnie, nie wiedząc, jak się zachować. Do czego on zmierzał? Co
chciał zrobić? Brunet wpatrywał się w jej twarz, jakby chciał zapamiętać każdy
najmniejszy szczegół. Kciukiem otarł po delikatnej skórze policzka dziewczyny,
a ona wydała z siebie nieco zbyt głośne westchnienie. Bynajmniej nie dlatego,
że tak jej się to podobało, ale tylko i wyłącznie dlatego, że Tom zawsze tak
robił, a ona okrutnie za nim tęskniła. Przypomniała sobie o rozładowanym
telefonie. Musiała jak najszybciej zadzwonić i dowiedzieć się o dokładnej
godzinie jego przylotu. Chciała czekać na niego już na lotnisku. I kiedy miała
już powiedzieć, że musi iść, Erich zbliżył twarz do jej twarzy i czule ucałował
jej policzek.
- Dziękuję, że jesteś, Nailee – szepnął, po czym ucałował drugi
policzek, a później jeszcze czoło.
Zza pleców Ericha dostrzegła, jak gwałtownie wyskoczył z auta,
niemal jak z procy wystrzelony. Trzasnął drzwiami i raźnym krokiem podążał do
nich. Odsunęła się szybko od przytulającego ją Ericha i trochę niepewnie
patrzyła jak Tom zbliża się w ich stronę. Serce zabiło jej sto razy mocniej.
Wrócił. Jej ukochany wrócił. Łzy zebrały się w kącikach jej zielonych oczu i
niemalże podbiegła w jego kierunku, gotowa, by w końcu ją przytulił.
Ale Tom minął ją obojętnie i dopadł do Ericha. Złapał go mocno za
szczękę i przycisnął do ściany bloku. (...)
- O czym myślisz? – zagadnął Erich, tym samym wyrywając ją z letargu.
- Minął tydzień, a ja nadal mu niczego nie wyjaśniłam – powiedziała
zrezygnowana. Była przygaszona, a oczy nie błyszczały radością, jak zazwyczaj.
Smutek wykrzywiał jej usta, a na czole tworzył nieprzyjemną zmarszczkę.
- Sądzisz, że on jeszcze na to czeka? – odparł Erich z wyraźnym
niesmakiem w głosie. – Wątpię, by po takim czasie w ogóle myślał o tobie. W
końcu zawsze kręciły się wokół niego kobiety.
- Być może – zamyśliła się. – Ale to ja byłam jego kobietą.
Dokładnie – byłaś. Teraz będziesz szczęśliwą kobietą Ericha
Hofbauera – pomyślał i oblizał usta dosłownie samym koniuszkiem
języka. Był jej spragniony. Do granic wytrzymałości. I właściwie sam sobie się
dziwił, że nie chwycił jej jeszcze mocno w talii i nie ucałował tych bladych
ust. A później… Przecież jego mieszkanie było zaledwie parę metrów stąd. Och,
Nailee.
- W ogóle nie rozumiem, dlaczego on tak gwałtownie zareagował –
powiedziała po chwili, chowając lekko zmarznięte dłonie w kieszenie kurtki. Tak
bardzo chciałby ją ogrzać. Zaczynał myśleć o niej już tylko w kategoriach
łóżkowych. Jak długo musiał jeszcze czekać na jej ciało?
- Przecież tylko mnie przytuliłeś, a ja… No, to był zwykły, przyjacielski
buziak w policzek.
- Tak, zwykły… Przyjacielski. – Przytakiwał jej, choć krew w nim
zawrzała. Zaczynał chyba nawet odczuwać podniecenie, bo coś uparcie uciskało go
w bokserkach. Tak, to była złość zmieszana z podnieceniem, a wszystko
kumulowało się w jego żyłach, o które obawiał się nawet, żeby nie popękały.
Ciśnienie skakało mu ponad granice normy. Wypuścił głośno powietrze, próbując
się uspokoić.
- Kochanie, powinnaś już chyba przestać się tym zadręczać – powiedział
najsłodszym i najczulszym tonem, na jaki było go stać, choć nerwy wciąż
szargały jego wnętrze. – Słuchaj, Tom najwidoczniej miał coś na sumieniu i
tylko czekał na moment, by móc zwalić całą winę na ciebie. Ty nie zrobiłaś nic
złego. Może od dawna chciał zakończyć ten związek, tylko nie wiedział jak?
Nailea przez chwilę analizowała jego słowa, po czym na moment stanęła
jak wryta. Wyglądała jakby nagle dostała olśnienia. Dorównała kroku Erichowi,
złapała go za ramię i spojrzała wprost w jego brązowe oczy. Łudząco podobne do
oczu Toma. Choć blasku ukochanych tęczówek nie miał w swym spojrzeniu żaden
mężczyzna.
- Erich? Czy ty wiesz coś, o czym ja nie wiem? – spytała niepewnie,
mrużąc oczy. Nie do końca była przekonana, czy chce znać odpowiedź. Ale
jakkolwiek krzywdząca by nie była – musiała ją poznać.
Erich zamruczał coś pod nosem i nagle oboje zwrócili wzrok w stronę
biegnącego w ich kierunku psa. Nailea poczuła jakby ziemia się pod nią osunęła.
Przestała słyszeć. Odcięła się zupełnie od świata zewnętrznego. Całą swoją
uwagę skupiła na czarnym psiaku, którym był… Caprice. A jeśli był w parku, to
znaczyło, że nie sam, tylko…
Tak!
Przełknęła głośno ślinę, a oczy zabłyszczały jej niebezpiecznie.
Zdawała sobie sprawę, że jeśli tylko go zobaczy, wybuchnie niepohamowanym
szlochem. Wzięła się jednak szybko w garść i… Za chwilę postawna sylwetka Toma
wyłoniła się zza zakrętu alejki. Biegł za psem, śmiejąc się i nawołując
zwierzaka, a gdy tylko ją dostrzegł – zwolnił, jakby w ułamku sekundy opuściła
go cała siła. Za chwilę jednak raźnym krokiem zbliżył się do nich.
Zupełnie, jak tamtego wieczoru…
Wystarczyło tylko wziąć zamach prawej ręki. Poczuł przeszywający ból od
kostek aż do ramienia, który zniknął jednak równie szybko jak się pojawił –
głównie za sprawą pulsującej we krwi adrenaliny, która teraz nie pozwalała mu
odpuścić. Zaciskała jego pięść i szczękę, sprawiając, że nagle stał się jakby z
kamienia. Widział jak tamten chwieje się, po czym z łoskotem upada na asfaltową
drogę. Leżał teraz pod jego nogami – to trzymając się za nos, to znów masując
linię żuchwy. Wiedział, że go bolało. Sam nie raz oberwał, będąc gówniarzem.
Ale teraz miał wrażenie, że nikt jeszcze tak nie dostał, jak ten gnojek Erich.
Był marną gnidą. Nikim! I Tom zamierzał mu to w końcu pokazać.
Chciał dalej i dalej zadawać kolejne ciosy. Dopadł do leżącego chłopaka
i złapał go za poły skórzanej kurtki. Spojrzał mu w oczy i aż go zemdliło.
Skrzywił się na widok sączącej się krwi. Spływała po obu policzkach Ericha, a
jej strużki sięgały mu samych uszu. Jeszcze mocniej zacisnął zęby, gdy usłyszał
kobiecy piskliwy głos. Był jednak tak odległy, że w ogóle się nim nie przejął.
Pociągnął do góry trzymany materiał, a wraz z nim, niemal do pozycji siedzącej,
uniósł się Erich.
Nie mówił nic, wiedział, że nie warto, że nic tym nie wskóra. Zapewne w
myślach modlił się, żeby Tom nie chciał go zabić. Bo nie chciał… prawda?
- Dobrze ci z nią było, co? – splunął – skurwielu, mam ochotę cię
zapierdolić jak śmiecia. Za to, że dotykałeś moją kobietę, że w ogóle
pozwoliłeś sobie na nią spojrzeć…
- Tom, to nie tak – pisnęła znów dziewczyna. Tym razem ją usłyszał. –
Ja z nim nie spałam. Nigdy! Słyszysz? – mówiła coraz głośniej, próbując zwrócić
na siebie jego uwagę. Mimo, że nie obdarzył jej ani jednym spojrzeniem,
kontynuowała. Musiała w końcu powiedzieć mu prawdę, tylko dlaczego musiała
robić to w takich okolicznościach? – Tamto, co widziałeś pod moim mieszkaniem…
Owszem, to się wydarzyło, ale nic więcej między mną a Erichem nie było,
przysięgam. Przysięgam, Tom, nie spałam z nim! Tom, spójrz na mnie! Tom! –
krzyczała żałośnie, a słone łzy spływały na jej rozchylone wargi.
Ale Tom zdawał się nie słyszeć niczego, poza bijącym szaleńczo sercem.
Puścił Ericha tak gwałtownie, że ten potylicą uderzył w asfalt. Ból rozlał się
po całej jego czaszce, a nos pulsował jeszcze bardziej, wylewając kolejne
mililitry brunatnej cieczy. Krew kapała mu z twarzy, a on już sam nie wiedział,
czy trzymać się za tył głowy, czy za nos. Chciał tylko, by przestało boleć. Nie
chciał bić się z Kaulitzem, bo wiedział, że i tak w tej bitwie pozostanie
wygrany. Nie musiał używać siły. Po prostu Nailea należała się jemu, a ten
pieprzony pseudo producent mógł się tylko z powrotem schować w swoim studyjku i
nie wyściubiać z niego nosa. Było już tak dobrze, a tu nagle to!
Tom wziął kolejny zamach, ale tym razem jego ręka została powstrzymana.
Blondwłosa dziewczyna jakby znikąd pojawiła się przed nim, zasłaniając swoim
kruchym ciałem leżącego Ericha. Spojrzał w ukochane błyszczące oczy – migotały
w nich bezbarwne kropelki, które raz po raz upadały na jej kolana i
przysiągłby, że słyszał jak każda z nich rozbijała się na drobne, niczym szkło.
Niewidzialna dłoń zacisnęła się na jego gardle. Wpatrywał się w te zielone
tęczówki i sam już nie wiedział, dlaczego i po co to wszystko. Co się stało?
Czy śniło mu się coś złego, czy to był tylko koszmar? Chciał od niej zapewnienia,
że nic się nie zmieniło, że między nimi wciąż jest niczym nie zmącona miłość.
Czuł się wysuszony do cna, a ona stanowiła jego źródło ukojenia, tylko ona
mogła złagodzić to pragnienie, które doprowadzało go do obłędu.
Dziewczyna bez słowa zbliżyła się do niego. Puściła jego rękę, która na
chwilę zastygła w powietrzu, by później móc bezwładnie opaść i spocząć na jej
talii. Zacisnął długie palce na czarnym materiale jej kurtki i przez chwilę
świat przestał istnieć. Zapragnął jej bliżej. Dotarł już do niego znajomy
zapach perfum. Och Boże, jaki to był piękny zapach! Chciał się w nim zatracać,
chciał go więcej, chciał jej bardziej. Blondynka, wciąż klęcząc, uniosła się
nieco wyżej. Delikatnie wysunęła dłonie w kierunku jego twarzy i subtelnie –
zupełnie jakby robiła to pierwszy raz – sunęła opuszkami po jego, dłuższym niż
kilkudniowy, zaroście, od kącików ust, po policzki, aż do linii włosów, w które
wplątała nagle palce. Tym samym przyciągnęła go do siebie bliżej, wtulając jego
głowę do swojej piersi. Do jej uszu dotarło ciche westchnienie, jakby ulgi,
ukojenia.
Czy tego właśnie mu brakowało? Cholera, tak! Brakowało mu jej
bliskości, tego ciepła, które teraz przelewała na niego, przy każdym kontakcie
skóry do skóry. Tom jęknął bezdźwięcznie, po czym jego ciało, wtulone w wątłą
sylwetkę blondynki, zaczęło drżeć.
Jego klatka piersiowa odbijała się od ciała Nailei w nierównym rytmie.
Jednak im bardziej wtulała go w siebie, tym rytm ten uspokajał się. Zelżało
napięcie mięśni – czuła jak swobodnie się rozkurczają pod wpływem jej bliskości
i dotyku. Po jego policzku spłynęła jedna jedyna kropla, jedna łza, która
natychmiast zginęła w materiale jej szalika. Zniknęła tak szybko, choć tak
wiele znaczyła…
Gruby szalik okalał długą szyję dziewczyny, uniemożliwiając tym samym
dokonanie pieszczoty, o której Tom uporczywie myślał, a którą było nic innego
jak dotykanie jej skóry samym czubkiem nosa. Mógłby być już tak blisko niej,
mógłby ją znów poczuć. Szalik stanowił jednak swoisty mur, odgradzający go nie
tylko od jej szyi, ale także jej całej. To nie był jeszcze odpowiedni moment.
Klęczeli wtuleni w siebie. Ona palcami wszczepiona w jego włosy, on
czerpiący jej ciepło. Bezgłośnie spowiadali się sobie, a gorzkie łzy stanowiły
formę oczyszczenia.
- Przysięgam – szepnęła mu wprost do ucha, na co Tom jak oparzony
odepchnął ją od siebie i spojrzał na nią z odrazą.
- Jak możesz przysięgać? – prychnął. – Jesteś aż tak pozbawiona
sumienia? Zobacz, co ze mną zrobiłaś! – podniósł się na równe nogi, z niesmakiem
obrzucił wzrokiem leżącego nadal Ericha i splunął ponownie. Z powrotem zwrócił
spojrzenie na nią i przezwyciężając ściśnięte z żalu gardło, wychrypiał: –
Myślałem, że cię znam, Nailee.
Dziewczyna zerwała się do pionu tak szybko, że na moment straciła
równowagę. Przymknęła powieki, by za chwilę, po ich otworzeniu, patrzeć jak Tom
odchodzi. Chciała za nim biec, ale czuła, że nie ma siły, by się poruszyć. Coś
zaplątało jej nogi i nie mogła się uwolnić. Stała więc w miejscu, obserwując
jego kolejne odejście.
Zupełnie, jak tamtego wieczoru…
Powstrzymując łzy, zebrała się w sobie i krzyknęła:
- Ja też myślałam, że mnie znasz! Cholerny dupku, nie dasz mi nawet
tego wszystkiego wytłumaczyć!
Brunet odwrócił się gwałtownie, podszedł do niej i mocno chwycił za
przedramiona. Spojrzał w jej załzawione oczy, a świat znów zawirował mu w
głowie.
- Proszę, więc mi wytłumacz! – syknął z wściekłością. Nie znała tego
tonu. Tak zimny i groźny. Zły, okrutny. – Kochałem cię, kurwa, jak wariat, jak
popierdoleniec, a ty co? Tak źle ci ze mną było? Za mało dostawałaś kasy, czy
co? No, powiedz, czego ci brakowało, do cholery? – powtórzył, lekko potrząsając
ją za ramiona. Nie odpowiadała. Nie ruszała się. Mógłby nawet pomyśleć, że
przestała żyć, gdyby nie łzy spływające po jej policzkach. – Z nim ci jest
lepiej? Czy masz jeszcze innych, z którymi się pierdolisz w moim mieszkaniu? –
jego głos stawał się coraz bardziej zachrypnięty. – No, co tak na mnie
patrzysz? Wiem o wszystkim. I rzygać mi się chce, jak pomyślę…
- Tom, ale… Co? O czym ty?…
- Macie, kurwa, szczęście – przerwał jej, unosząc palec wskazujący –
oboje macie jebane szczęście, że nie byłem świadkiem tych waszych schadzek. Bo
on by już nie żył – powiedział to tak poważnym tonem, patrząc jej prosto w oczy,
że cała znieruchomiała. Gdyby nie wskazał na Ericha, nie wiedziałaby, o kogo
chodzi. Wystarczyło, że nie wiedziała, o czym mówi. Właściwie, nie wiedziała
niczego… Czuła się jak w kiepskiej brazylijskiej telenoweli, choć jej sytuacja
była bardziej tragiczna, niż mogliby sobie wyobrazić scenarzyści jakiegokolwiek
serialu.
- Nie chodzi o skargi jebanych sąsiadów, o te telefony i SMS-y, bo do
ostatniej chwili w to nie wierzyłem, ale… No, kurwa! Ty na moich oczach
obściskiwałaś się z tym prostakiem. Tak na mnie czekałaś, tak tęskniłaś –
pokręcił głową, śmiejąc się sarkastycznie. – Wytłumacz mi, Nailea, jak mogłaś
mnie tak okłamać? No jak?!… Naprawdę na to zasłużyłem?
Po ostatnim pytaniu, nie wytrzymał. Zachłysnął się powietrzem, po czym
wprost z jego wnętrza wydobyło się pełne bólu łkanie. Palące łzy jak szalone
sunęły po jego rozgrzanych policzkach. Pękło w nim wszystko. Jak balon
przekłuty szpilką.
Rzucił jej ostatnie zimne spojrzenie i jak najszybciej chciał stamtąd
zniknąć. Obnażył się przed nią. Pokazał swoją słabość, unaocznił jej swój ból…
Teraz musiał uciec.
"Jego klatka piersiowa odbijała się od ciała Nailei w nierównym rytmie. Jednak im bardziej wtulała go w siebie, tym rytm ten uspokajał się. Zelżało napięcie mięśni – czuła jak swobodnie się rozkurczają pod wpływem jej bliskości i dotyku. Po jego policzku spłynęła jedna jedyna kropla, jedna łza, która natychmiast zginęła w materiale jej szalika. Zniknęła tak szybko, choć tak wiele znaczyła…"
OdpowiedzUsuńTo będzie mój fragment, dobrze?
Wiesz, wydaje mi się, że przebiłaś tym odcinkiem samą siebie. Jest genialny, idealny, perfekcyjny, z niezliczoną ilością głębokich emocji i twoim nieziemskim stylem. Wiesz, jeśli moja Pornografia Uczuć sprawia, że brak ci słów, żeby opisać to co przeczytałaś to do opisania twojego opowiadania takie słowa w ogóle nie istnieją.
To opowiadanie ma w sobie taką magię, którą nie sposób zdefiniować. Po prostu albo się ją czuję, albo nie. I myślę, że ta aura jest miarą twojego talentu - nieco mrocznego, ale zrodzonego z piękna. Bo taka właśnie jest twoja dusza - piękna.
Ściskam mocno i dziękuję, że mogłam obcować tego wieczoru z twoją twórczością. To dla mnie zawsze kuriozalne doświadczenie.
Zupełnie nie wiem, jak powinnam odnieść się do Twojego komentarza. To, co piszesz nieco mnie zawstydza, ale też napełnia myślą, że chyba jednak coś potrafię, że coś mi się w życiu udaje. I to ja dziękuję Tobie, że jesteś, bo Twoje wsparcie jest nieocenione.
UsuńOdcinek… odcinek… hmm… nie wiem co powiedzieć. Genialny? Zazdroszczę Ci tego jak potrafisz w jednym odcinku opisać wszystkie emocje, tak zgrabnie, tak… idealnie? Czytając ten odcinek i wyobrażając go sobie miałam wrażenie, że opisujesz moment, w którym mój obecny facet jest zazdrosny i te wypowiedzi głównej bohaterki… Nie mam zielonego pojęcia jak bym się tłumaczyła, bo w pewnym sensie nie ma się z czego tłumaczyć. Odcinek godny uznania. Biję ukłony.
OdpowiedzUsuńZbyt wiele pięknych słów w moim kierunku, moja Droga, proszę mnie tak nie rozpieszczać ;) W każdym razie dziękuję za każdą pochwałę. Z całego serca. To mnie umacnia i dodaje motywacji do dalszego tworzenia.
UsuńNailea jest w trudnej sytuacji, z pewnością. Chce się tłumaczyć Tomowi, choć sama nie wie z czego. Pokręcone to wszystko, prawda?
Ohh... będę okrutna, ale należało się Erichowi. Taki... prostak, co?
OdpowiedzUsuńIleż w tym emocji i bólu. Jak zwykle czytam na bezdechu :)
Hmm, ale cóż on takiego złego uczynił, że mu się należało? ;)
UsuńPróbuje podrywać nieswoją dziewczynę i to jeszcze knując! Taki wredny typ... :<
UsuńWitaj kochana Mileahnne!
OdpowiedzUsuńW sumie to nie za bardzo wiem, co mam Ci tutaj napisać. Przypadek sprawił, ( a właściwie pies, za co te zwierzęta uwielbiam - potrafią wykombinować wszytko by dwie osoby na siebie natrafiły i milion innych rzeczy tez sa w stanie zrobić) że Nailea i Tom na nowo się spotkali, i on tak bardzo pragnął jej powrotu, by jej ciepło wypełniło pustkę, która utworzyła się w sercu gitarzysty po jej odejściu to jednak .. wydaje się, że gdyby rzeczywiście do siebie wrócili to jej obecność bardziej bolałaby Toma niż jej faktyczny brak. Po przeczytaniu ostatniego rozdziału byłam naprawdę przez chwilę przekonana, że dziewczyna dopuściła się zdrady, choć coś tutaj mi smierdziało nad tą sprawą. Teraz już wiem co - mianowicie perfidny i paskudny Erich. On przekupił tych sąsiadów, czy jak? w ogóle nie rozumiem, jak tacy idioci i chamscy ludzie mogą normalnie sobie życ na tym świecie.
Po części rozumiem wku*wienie, roztargnienie i wszelkie emocje jakie targają Tomem, aczkolwiek powinien dać Naili się wtlumaczyć. Z czystego szacunku nna ich dotychczasowy związek, niezależnie w jaki sposob się on zakończył i jakie były tego powody. Tym bardziej, że np ja uważam, że Tom też się zachował nie fair, całując tą Angie. Dla mnie nawet jeden pocałunek to już zdrada, więc niech mi tu nasz seksowny i pełen bólu Kaulitz nie udaje aniołka :D
Przecudny szablon!
Pozdrawiam kochana i życzę dużo weny!
w wolnej chwili zapraszam do siebie na nowosc.
KBil
Witaj, witaj. Cieszę się, że zawitałaś w moje skromne progi :)
UsuńWidzę, że powoli odkrywasz moje karty, ale to dobrze - wszystko z odcinka na odcinek łączy się w całość. Masz wiele wątpliwości i pytań, uwierz, że ja też wciąż je mam. Historia Nailei i Toma jest pokręcona maksymalnie ;) Z jednej strony Tom interesuje się inną kobietą, z drugiej widząc Naileę z Erichem od razu zarzuca jej zdradę. Plus te telefony ze skargami sąsiadów i SMSy. Znaleźli się oboje w trudnej sytuacji i nie wiem, czy kiedykolwiek będą potrafili się odnaleźć. Nie mówiąc już o powrocie.
Dziękuję za miłe słowa!
jestem pod wrażeniem twojego opowiadania. raz w tygodniu patrzę i sprawdzam czy jest nowy odcinek... nigdy jeszcze tu nie komentowałam bo próbowałam sobie wmówić, że nie wrócę do ffth no ale cóż... twoje opowiadanie mnie urzekło dogłębnie. miło było wrócić z pracy i przeczytać odcinek. bardzo dziękuję za tę chwilę przyjemności i czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Callie
Cieszę się ogromnie, że grono czytelników Niekompletnego się powiększa :) Bardzo mi miło, że dałaś o sobie znać. Wiesz, ja kiedyś też odeszłam od FFTH, ale nie trwało to długo. Teraz znów jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram. To jest mój świat, w którym czuję się tak cudownie wolna, swobodna i spełniam się, robiąc to, co kocham. Wspaniale, że ten świat nie ginie, że nadal istnieje.
UsuńDziękuję za komentarz :)
Szkoda, że Tom nie chce wysłuchać Nailee, może inaczej wszystko by się potoczyło. Niech dziewczyna poczeka jeszcze chwilę, chłopakowi nerwy opadną i może będzie chciał się dowiedzieć prawdy, ale niech nie odpuszcza - to byłoby złe posunięcie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę podoba mi się twoje opowiadanie, w sensie pomysłu. Zobaczymy jak potoczy się dalej. Czekam na kolejny odcinek z niecierpliwością.
Tom jest upartym osłem, który ma zawsze swoje zdanie i nie potrzebne mu są tłumaczenia innych. Przecież on wie najlepiej ;)
UsuńWiesz, nie wiem w ogóle jak mam zacząć, co mam napisać... Siedzę przed ekranem laptopa, w pokoju, z zapaloną lampką nocną i łzy lecą mi ciurkiem...
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest... chyba najlepszym jaki napisałaś. Zwykły, prosty, ale jednak taki pełen emocji, smutku, rozpaczy, cholernego strachu przed samotnością, nienawiści i miłość. Coś niesamowitego Mile.
Napisałaś go w taki sposób, że czuje to wszystko co siedzi w Tomie. Jak gdyby ta jedna jego łza spływała po moim policzku. Przedstawiłaś to cholernie realistycznie, że czuje się jak drugoplanowy aktor w tym przedstawieniu. Jakby cała historia toczyła się wokół mnie, a ja jestem niewidocznym dla nikogo widzem. Jedyne na co mam ochotę w tym momencie to przytulić zranionego Toma i zapewnić, że wszystko się ułożyć, a później samej do tego dążyć.
Dziękuje Ci Mile za ten rozdział <3. Oby więcej tak świetnych części udało Ci się napisać ;).
Ogromna radość rozpiera mnie od środka, kiedy czytam tak wspaniałe słowa na temat tego, co tworzę. Nie potrafię ująć słowami, jak bardzo jestem Ci wdzięczna za każdy komentarz na tym blogu. Kochana, dziękuję po stokroć! <3
Usuń